Wielodzietni mają kartę dużej rodziny. Samotni rodzice mają wstyd

2 dni temu
Zdjęcie: Fot. Piotr Skornicki / Agencja Wyborcza.pl


W 1983 r. urodziło się w Polsce 724 tys. dzieci. W 2024 (dane do października) zaledwie 214 tys. Ludzie z wyżu lat 80. nie powtórzyli rekordu swoich rodziców. Dlaczego w Polsce nie rodzą się dzieci? Bo coraz więcej młodych boi się, iż nie uda im się finansowo utrzymać rodziny, a samodzielni rodzicie - których z roku na rok przybywa - są wciąż traktowani jak rodzinny margines.Polska - zaraz po Rumunii - jest w pierwszej trójce państw Unii Europejskiej, w których w 2023 r. urodziło się najmniej dzieci w Unii Europejskiej. Spadek urodzeń w Rumunii, Polsce i Czechach jest dwucyfrowy. Od stycznia do października 2024 roku Główny Urząd Statystyczny odnotował 214 tys. urodzeń, to jest ok. 18 tys. mniej niż w tym samym okresie w 2023 roku.
REKLAMA


Powinni powtórzyć wynik swoich rodziców. Ale tak się nie stałoW 1983 r. urodziło się w Polsce 724 tys. dzieci. Łatwo policzyć, iż to o 510 tys. dzieci więcej niż tych urodzonych w 2024 r.Ludzie urodzeni w rekordowym 1983 r. to dzisiaj 42-latkowie, dzieci słynnego powojennego baby boomu. Na logikę, wynikałoby, iż w ostatnich latach powinni powtórzyć wynik swoich rodziców. Tak się jednak nie stało. Od 2013 r. mamy w Polsce ujemny przyrost naturalny.Końcówka 2024 r. obfitowała w alarmujące raporty o tym, iż od ponad 30 lat wielkość współczynnika dzietności w Polsce nie gwarantuje zastępowalności pokoleń, iż jesteśmy w stanie depresji urodzeniowej. Z reportu GUS: "Stan depresji urodzeniowej trwa już prawie 30 lat". W zeszłym roku urodziło się najmniej dzieci w całym okresie po II wojnie światowej. Od 1998 roku w zasadzie, z wyjątkiem lat 2008-2010 i 2017, rodzi się w Polsce mniej niż 400 tys. dzieci rocznie"Dzieciobraki, pieluchoniezależni. Można po prostu nie chcieć mieć dzieciW grudniowym magazynie opinii "Pismo" czytaliśmy o dorosłych, którzy świadomie wybrali życie bez dzieci. W tekście "Wolne od dzieci" bezdzietni z wyboru o sobie mówią: "dzieciowolni", "niedzietni z wyboru", "pieluchoniezależni", "dzieciobraki".W artykule pada zdanie, iż "niedzietni z wyboru mogą stanowić około 20 proc. wszystkich niedzietnych w Polsce". To wciąż nie aż tak dużo. Co z resztą?


GUS zauważa, iż dzietność nam spada dlatego, iż młodzi Polacy odkładają decyzję o założeniu rodziny, a potem decydują się na mniej dzieci albo choćby ich brak.Na łamach naszego portalu, w artykule "Bardzo ponure dane z GUS. "Stan depresji urodzeniowej". Kolejny kryzys demograficzny" przeczytamy o tym, iż młode kobiety coraz częściej nie znajdują odpowiednich partnerów, z którymi chciałoby mieć dzieci.Chodzi o różnice w wykształceniu między kobietami a mężczyznami, którym trudno jest znaleźć partnera do związku, a potem decyzji o założeniu rodziny. Tak uważa Mateusz Łakomy, autor książki "Demografia jest przyszłością. Czy Polska ma szansę odwrócić negatywne trendy?". Według eksperta do spraw demografii długofalowo w zwiększeniu dzietności pomoże wyrównanie wyników edukacyjnych dziewczynek i chłopców w szkołach podstawowych i średnich oraz wyrównanie poziomu wykształcenia między kobietami a mężczyznami. W Polsce ponad 50 proc. kobiet w wieku 25-34 lat ma wykształcenie wyższe, w przypadku mężczyzn to tylko nieco ponad 30 proc.Nie ma jednak pewności, iż kiedy młodzi mężczyźni masowo ruszą na studia, to posypią się dzieci. Tym bardziej iż studia nie gwarantują dzisiaj tego, iż po ich ukończeniu można godnie zarabiać i utrzymać rodzinę na przyzwoitym poziomie.


Czasami większe zawodowe możliwości i konkretne umiejętności daje dobre techniku czy szkoła zawodowa. Pisaliśmy o tym w tekście: "Politolog szkoli się na stolarza. Były policjant na dekarza. "Trzeba podążać za rynkiem pracy" Bycie samodzielnym tatą i samodzielną mamą jest OK. To też jest rodzinaZ raportów GUS, sondaży CBOS, wypowiedzi socjologów i polityków dowiadujemy się, iż zmienia się model polskiej rodziny, iż coraz więcej dorosłych świadomie nie decyduje się na dzieci, iż coraz więcej dzieci rodzi się w związkach pozamałżeńskich, iż coraz więcej dzieci wychowuje się tylko z jednym rodzicem.Ale wciąż za rzadko mówi się o tym, iż bycie samodzielną mamą, samodzielnym tatą, to jest OK, iż jeden rodzic plus dziecko/dzieci to też jest rodzina, a państwo to akceptuje, widzi i pomaga. I nie stygmatyzuje.Według danych GUS z 2021 roku ponad 2,5 miliona osób w Polsce wychowuje dzieci bez drugiego rodzica. To prawie 25 proc. wszystkich rodzin. Samotne matki to ponad 20 proc. wszystkich polskich rodzin, samodzielni ojcowie 3,5 proc. Szacuje się, iż w Polsce jest 380 tys. samodzielnych ojców.Ci samodzielnie wychowujący to rozwódki i rozwodnicy, wdowy i wdowcy, ale też ludzie, którzy od samego początku działają w pojedynkę na rodzicielskim placu boju. A w oczach polityków - niezależnie od opcji, to wciąż grupa, o której lepiej za dużo nie mówić.


Wiadomo, iż są, ale nie ma co promować ich stylu życiu, ani wskazywać ich jako jedną z opcji rodzicielstwa. A jest to opcja, która się zdarza, często nie z własnego wyboru. Znakomita większość dorosłych marzy o szczęśliwej, pełnej rodzinie, tylko iż coraz rzadziej się to udaje.


Wielodzietni mają kartę dużej rodzine. Samotni rodzice mają wstyd fot: Shuterstock/Wirestock Creators


Punkty dla samotnych rodziców przy zapisach do przedszkoli nie załatwiają tematuNajwyższy już czas zdjąć z samotnych rodziców poczucie wstydu i zaakceptować na zasadzie: widzimy was, wspieramy, nie komentujemy życiowych wyborów, pomożemy wam w tym, abyście wychowali fajnych dorosłych.Dodatkowe punkty przy zapisach do państwowych przedszkoli dla samotnych rodziców nie załatwiają tematu. Tym bardziej iż tak drastycznie z roku na rok ubywa dzieci, iż niedługo połowę przedszkoli trzeba będzie zamknąć, bo nie będzie w nich przedszkolaków.Ponad milion dzieci w Polsce nie otrzymuje zasądzonych im alimentów, a to oznacza, iż dzieci te są narażone na ubóstwo, ograniczony dostęp do opieki medycznej i edukacji. A rodzic, który został przy dzieciach, jest najczęściej zdany/a tylko na siebie.


Młode kobiety muszą to widzieć. Na pewno mają koleżanki - i może kolegów - którzy samodzielnie wychowują dzieci. Widzą, iż pracują na kilka etatów, iż są chronicznie zmęczeni, iż borykają się z poczuciem wstydu. I absolutnie tytanicznym wysiłkiem dają swoim dzieciom poczucie szczęścia i w miarę spokojny dom.Ojciec Oskara nie płaci alimentówOskar ma 12 lat i od urodzenia wychowuje się tylko z mamą. Nigdy nie poznał swojego ojca, bo zanim się urodził, ten wyjechał z Polski i nie wiadomo, gdzie teraz mieszka. Ani razu nie zadzwonił, alimentów nie płaci.Matka chłopca kilka lat leczyła depresję. Przez chorobę raz straciła pracę. Ale to było w "dobrym momencie", kiedy jeszcze żyła jej matka. Babcia chłopca wspierała córkę i wnuka. Nie tylko finansowo, ale tak rodzinnie. Z wnukiem odrabiała lekcje, chodziła na spacery, córkę sięgnęła do góry, mobilizowała do działania.Matka Oskara stanęła na nogi, znalazła pracę w sekretariacie szkoły językowej: 4200 brutto. Tworzyli trzyosobową, w miarę zorganizowaną, bardzo kochająca się rodzinę. Babcia chłopca zmarła trzy lata temu. Od tego momentu, siostra jego matki zabiera go raz w roku na wakacje i sponsoruje dodatkowe lekcje angielskiego. Dlaczego to robi? Bo nieźle jej się powodzi, bo ma wsparcie w mężu, sama ma czworo dzieci w zbliżonym wieku do Oskara i wie, iż jeżeli ona siostrzeńcowi nie pomoże, to chłopak przepadnie.Za korepetycje chłopca płaci ciotkaOskar jest w siódmej klasie i to jest czas, kiedy dzieci - które chcą się dostać do "renomowanych szkół", zaczynają chodzić na korepetycje. To jest czas, który weryfikuje, iż te, dzieci, które mają zaplecze finansowe i intelektualnie w rodzinie i są obłożone opłaconymi przez rodziców korepetycjami, kursami językowymi, zajęciami dodatkowymi, wystrzelą w górę, a te, które nie mają takiej pomocy, przepadną. Pomimo swojego potencjału.


Oskar ma szczęście, bo ciotka płaci za jego dodatkowe lekcje angielskiego (140 zł tygodniowo) i za wizyty u dentysty. W zeszły roku chłopak był z rodziną ciotki na urlopie we Włoszech, matka dała mu kieszonkowe: 50 euro. Za cały pobyt syna na zagranicznych wakacjach nie byłaby w stanie zapłacić z jednej pensji.Kto chce wynająć mieszkanie samotnej matce z dzieckiem? Po prostu się rozłączająOskar doskonale już wie, iż jego matka nie ma szans na to, aby dostać kredyt i kupić im większe mieszkanie. Wie, iż gdyby nie mieszkanie po babci, nie byłoby ich stać na wynajem.Zresztą, kto w ogóle chce wynająć mieszkanie samotnej matce z dzieckiem? Przecież na samo hasło "samotna matka" właściciele mieszkań, bez słowa komentarza rozłączają się.Nawet się nie tłumaczą, dlaczego nie chcą rozmawiać. Mało kto chce sobie ściągnąć na głowę samotną matkę z dzieckiem na mieszkanie, które ma przynosić dochód.Oskar bardzo rzadko chodzi z matką do teatru, do kina, na wystawy. Bo w przeciwieństwie do rodzin wielodzietnych, małe rodziny - pomimo niskiego dochodu - nie dostają ulg. I szkoda, iż nikt nie wpadł na pomysł, aby samodzielnym rodzicom zaoferować kartę małej rodziny. Wiadomo, karta małej rodziny nie brzmi tak medialnie jak ta dużej.


Oskar z matką w sumie mają do dyspozycji 4 tys. miesięcznie. 3200 to pensja matki i 800 plus. Po opłaceniu rachunków: woda, gaz, prąd, internet, abonamenty telefonów, czynsz za 52 - metrowe mieszkanie w bloku w dużym mieście wojewódzkim, na życie zostaje im 2100, po 1050 zł na głowę.1050 zł miesięcznie to kwota, które pozwala przetrwać miesiąc na bezmięsnych obiadachTo nie jest kwota, za którą jeździ się na wakacje, kupuje bilety do teatru, wsiada się do pendolino i jedzie nad weekend nad morze.To nie są pieniądze za które matka idzie z synem do sklepu sportowego i kupuję mu korki do gry w piłkę. To nie są pieniądze, za które matka płaci korepetycje z matematyki 150 zł za godzinę w tygodniu, za kurs przygotowujący do egzaminu ośmioklasisty, za podręczniki - od szkoły średniej są już płatne.To nie jest suma, za którą matka opłaci zajęcia teatralne, czy malarskie w osiedlowym domu kultury. W dużym mieście zajęcia w domu kultury to wydatek ok. 150- 200 zł.1050 zł na głowę to kasa, które pozwala przetrwać miesiąc na bezmięsnych obiadach. A mimo to matka Oskara nie może wnioskować o ulgi z tytułu samotnego wychowywania dziecka, bo - w świetle prawa - jest krezuską.


Aby otrzymać zasiłek rodzinny oraz dodatki do zasiłku rodzinnego z tytułu samotnego wychowania dziecka należy spełniać kryterium dochodowe, które w przeliczeniu na osobę w rodzinie nie może przekraczać kwoty 674 zł netto.


W przypadku, kiedy jeden z rodziców uchyla się od obowiązku alimentacyjnego, rodzic, który został z dzieckiem, może ubiegać się o tzw. fundusz alimentacyjny fot: Shuterstock/Wirestock Creators


W przypadku, kiedy jeden z rodziców uchyla się od obowiązku alimentacyjnego, rodzic, który został z dzieckiem, może ubiegać się o tzw. fundusz alimentacyjny. Od 2025 będzie to prawdopodobnie kwota 1000 zł - do tej pory było to 500 zł. Aby ją otrzymać od gminy, rodzic wychowujący dziecko musi wykazać, iż dochód rodziny w przeliczeniu na osobę w rodzinie nie przekracza kwoty 1209 zł miesięcznie.Brakuje systemowych rozwiązań dla tych rodziców, którzy w rodzicielstwie są na co dzień sami. Gdyby były, być może, młodzi ludzie, nie baliby się aż tak bardzo, iż - gdyby plan idealny: piękny ślub, miłość, szacunek, odpowiedzialność, dwie pensje i dzieci - nie odpalił, to pomimo wszystko i tak dadzą sobie radę i uda im wypuścić z domu szczęśliwych dorosłych.


Nie trzeba wczytywać się w statystyki, wystarczy rozejrzeć się wokół, aby zobaczyć, iż obok tradycyjnej rodziny (małżeństwo z dziećmi stanowi prawie 42 proc. wszystkich rodzin) są samodzielne matki i ojcowie, którzy pracują za dwoje. I warto ich zauważyć i docenić, skoro chcemy, aby w Polsce rodziła się więcej dzieci.Czytaj również: "Tak wychowuje dzieci zamożna klasa średnia. 7 tys. na same kursy, korki i szkołę"
Idź do oryginalnego materiału