
Ostatnia wizyta w przychodni lekarskiej uświadomiła mi, jak bardzo potrzebujemy rozmów o kulturze danych. Nie tylko o branży zdrowia czy w biznesie, ale przede wszystkim o tym, jak my – społeczeństwo – dane postrzegamy i nimi zarządzamy. Mam smutne wrażenie, iż w wielu przypadkach kultury po prostu… brakuje.
W związku z moją niepełnosprawnością i bogatą historią medyczną zawsze dbam o to, by przynosić dokumentację z pobytu w szpitalach czy u lekarzy specjalistów prosto w ręce lekarza rodzinnego. Dotychczas sądziłam, iż gdy będę się przeprowadzać (a czeka mnie to w najbliższym czasie), wszystkie informacje „pójdą za mną”, żebym nie musiała sama iść z teczką dokumentów. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, iż w systemie zdrowia nie ma żadnej opcji przeniesienia danych za pacjentem. Lekarz musi przygotować na moją prośbę podsumowanie leczenia, które ja przekażę kolejnemu lekarzowi.
Żyjemy w świecie, w którym otaczamy się danymi na każdym kroku, a jednym z najmocniejszych trendów, o których „biznes uwielbia rozmawiać” jest właśnie kultura danych. Moje odczucia potwierdza cytat „Okazało się, iż nie ma ujednoliconego zrozumienia tego, co reprezentuje kultura danych konstrukcyjnych lub kultury danych, a większość publikacji koncentruje się na ustawieniach organizacyjnych” pochodzący z pracy naukowej „Understanding data culture/s: Influences, activities, and initiatives: An Annual Review of Information Science and Technology (ARIST)”. Pora żebyśmy my, obywatele, też zaczęli te reguły wprowadzać do naszego społeczeństwa i oczekiwać, iż instytucje państwowe będą również stosować się do zasad.
Jakie podejście do danych mają Polacy?
Nasze podejście do danych (w przeróżnej formie) jest jednym z powodów, dla których potrzebujemy większej świadomości i dyskusji o kulturze danych. Według statystyk cytowanych w artykule „Niebezpieczne zjawisko. Chętnie dzielimy się swoimi danymi” „25,1 proc. Polaków zgodziłoby się udostępnić swoje dane osobowe w zamian za pewne korzyści”. Jesteśmy gotowi podać nasze dane osobowe w zamian za zniżkę, darmowy produkt lub darmową usługę.
Z kolej według badania EY „Future Consumer Index”, choć 64% Polaków boi się kradzieży swoich danych cyfrowych, to jednocześnie 62% Polaków deklaruje gotowość do udostępniania ich w zamian za personalizowane oferty.
A jak podchodzimy do innych danych? Też nie najlepiej. Wielu z nas pozwala, by telefon synchronizował pliki z chmurą, tym samym wysyłając całkowicie zbędne materiały na serwery obciążające planetę. Według naukowców z Lancaster University, przechowywanie danych w chmurze generuje choćby 1,5 proc. wszystkich emisji gazów cieplarnianych. Wiele z tych danych to selfie, identyczne ujęcia jednej rzeczy, całkowicie zbędne zdjęcia. Gdy rozglądam się wśród znajomych, mało kto ma odruch sprzątania telefonu – usuwania brzydkich, krzywych, rozmazanych czy po prostu zbędnych zdjęć. Podchodzimy do fotografii bezrefleksyjnie, pozwalając, by następnie zajmowała przestrzeń na chmurze.
Kolejny przykład, na to, iż brakuje nam umiejętności dbania o dane? Hasła i konta w różnych miejscach w sieci. „Z najnowszego badania Biura Informacji Kredytowej pt. „Bezpieczeństwo urządzeń i logowania” wynika, iż co dziesiąty Polak używa jednego wspólnego hasła do wszystkich swoich urządzeń, aplikacji i kont internetowych włącznie” – czytamy w artykule Cyberbezpieczeństwo. Wielu Polaków używa jednego hasła do wielu kont i usług. Choć, jak wynika z różnych badań, chętnie deklarujemy, iż boimy się o bezpieczeństwo naszych danych, to jednak nie wkładamy wysiłku w to, żeby prawidłowo je chronić. A to wpływa na nasze bezpieczeństwo, a także na stan planety.
Kultura danych w biznesie
Okazuje się, iż pojęcie kultury danych jest równie płynne, co nasze podejście do dbałości o dane. Według Wikipedii najistotniejsze jest spojrzenie na kulturę danych z perspektywy biznesowej. Definicja brzmi: „Kultura danych – wpływa na zdolność firmy do wykorzystywania danych do podejmowania decyzji. Firmy o silnej kulturze danych konsekwentnie polegają na danych, aby opracować swoją strategię. Jest to przekonanie, które szerzone jest zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym, odnoszące się do praktyki skupienia się na informacjach przekazywanych przez istniejące dane.
Praktyka ta, realizowana przez pracowników i decydentów, wymaga podejmowania decyzji i zmian w oparciu o te dane, a nie o własne doświadczenie w danej dziedzinie”. Na Wikipedii czytamy też, iż pojęcie to narodziło się na początku XXI wieku, a ukuł je profesor informatyki z Kalifornii Geoffrey C. Bowker w swojej pracy o… bioróżnorodności. Wraz z upływem lat coraz więcej firm wykazywało zainteresowanie tematyką kultury danych. Dziś możemy powiedzieć, iż wśród największych firm kładących nacisk na prawidłową kulturę danych są Microsoft, Capita, Socrata, Datenkultur.
Karol Kieżel, konsultant marketingu B2B podkreśla znaczenie kultury danych w biznesie, akcentując wartość przykładu, który idzie z góry. W artykule „Kultura danych w firmie” pisze: „Jeżeli jesteśmy kierownikami, o ile jesteśmy menedżerami, to musimy pokazywać, iż podejmujemy pewne decyzje na podstawie tych danych. I to nie są tylko decyzje, które my podejmujemy, ale też nasi podwładni czy specjaliści, pracownicy marketingu, mogą na podstawie tych informacji też podejmować pewne decyzje”.
Czym adekwatnie jest kultura danych?
Okazuje się, iż pojęcie kultury danych jest równie płynne, co nasze podejście do dbałości o dane. Według Wikipedii najistotniejsze jest spojrzenie na kulturę danych z perspektywy biznesowej. Definicja brzmi: „Kultura danych – wpływa na zdolność firmy do wykorzystywania danych do podejmowania decyzji. Firmy o silnej kulturze danych konsekwentnie polegają na danych, aby opracować swoją strategię. Jest to przekonanie, które szerzone jest zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym, odnoszące się do praktyki skupienia się na informacjach przekazywanych przez istniejące dane. Praktyka ta, realizowana przez pracowników i decydentów, wymaga podejmowania decyzji i zmian w oparciu o te dane, a nie o własne doświadczenie w danej dziedzinie”.
O ile mowa tu o podejściu biznesowym, o tyle dziś chcę zachęcić, byśmy o kulturze danych myśleli nie tylko w korporacjach. Zwłaszcza iż nie jest to jedyna oficjalna definicja kultury danych. O wiele ciekawiej – moim zdaniem – prezentuje się ta z artykułu „Data cultures: A scoping literature review. Information Research” autorstwa Gillian Oliver, Jocelyn Cranefield, Spencer Lilley, Matthew Lewellen. Zacytuję: „Kultura danych to społeczne, techniczne i kulturowe cechy, wartości i praktyki, które wpływają na charakter produkcji, generowania, pozyskiwania, kultywowania, wykorzystywania, kuratorstwa, zachowania, udostępniania i ponownego wykorzystywania danych przez osoby, organizacje, rządy i społeczeństwa”.
Definicja ta wyraźnie akcentuje znaczenie kultury danych w społeczeństwach i w życiu jednostek. Ale o co adekwatnie chodzi w tej całej kulturze danych, gdybyśmy chcieli uniknąć zagmatwanych definicji? W skrócie: kultura danych to takie zarządzanie danymi, by móc je analizować, wyciągać wnioski, uczyć się z nich. To zgodne z naszymi celami przechowywanie i klasyfikowanie tych danych, które mogą coś zmienić lub mogą się przydać. To wyciąganie z nich wniosków, a nie samo przechowywanie dla przechowywania.
Dlaczego jednak tym tekstem chcę zachęcić do dyskusji o kulturze danych w naszych życiu?
Dlaczego potrzebujemy kultury danych?
We wspomnianej pracy naukowej „ Understanding data culture/s…” wyróżniono najważniejsze dziedziny związanie z kulturą danych, które musimy opanować, by wprowadzić do życia kulturę danych. Są to:
- kultura umiejętności i postaw związanych z danymi, w tym umiejętność korzystania z danych i płynność z nich korzystania – niezbędne, by w ogóle pracować na danych, niezależnie, czy mówimy o danych medycznych, czy o codziennych notatkach dotyczących naszego treningu;
- kultura udostępniania danych, czyli edukacja społeczeństwa (i siebie) na temat tego, czy i w jaki sposób chcemy udostępniać dane; całkiem niedawno bardzo głośno rozbrzmiała w Internecie dyskusja dotycząca udostępniania lekarzom danych o naszym stanie zdrowia pochodzących od innych lekarzy – temat wypłynął jako „rejestr ciąż” i sama ta nazwa budziła potężną zgrozę, ale kryła się za nią interesująca dysputa dotycząca tego, czy dane medyczne powinny niejako „iść za nami” (tak jak spodziewałam się, zmieniając przychodnię);
- kultura ponownego wykorzystania danych, czyli temat dotyczący używania danych, które już zostały użyte i ich wartości;
- etyka danych i kultura zarządzania nimi – związana z udostępnianiem danych, ale też z szerszym, etycznym spojrzeniem na to, czym dla nas są dane, które powinny być prywatne, a które chętnie sprzedajemy (choćby korzystając z mediów społecznościowych i zgadzając się na różne przetwarzania, po to, by nie płacić za reklamy);
- rdzenne perspektywy na temat kultury danych.
Nie przegap najważniejszych trendów w technologiach!
Zarejestruj się, by otrzymywać nasz newsletter!
Dlaczego dane mają takie znaczenie w naszym życiu?
Czy tego chcemy, czy nie – dane stają się motorem napędowym naszego życia. By rozumieć, kiedy zbierane są na naszą korzyść, a kiedy ich celem jest manipulowanie nami za ich pomocą, musimy rozumieć ich wpływ na naszą codzienność. Zwłaszcza w czasach sztucznej inteligencji, gdy to właśnie dane stają się najcenniejszą walutą.
Jak czytamy w artykule „Kultura data-driven w praktyce: budowanie organizacji opartej o (dobre) dane” to właśnie kultura danych „zakłada, iż wiemy i rozumiemy, jaka jest wartość danych, a także umiemy i chcemy z nich korzystać dla wspólnego celu-dobra”. Choć jest to kolejny tekst mówiący przede wszystkim o danych w biznesie, łatwo przełożyć go na codzienne życie.
Nie damy rady bronić się przed manipulacjami, jeżeli nie zrozumiemy, iż choćby Netflix przetwarza dane na nasz temat, po to, by ocenić, co nam się może spodobać. I nie będziemy panować nad rozproszonymi danymi błądzącymi o nas w sieci, jeżeli pozwolimy, by dane krążyły bez nadzoru. Na przykład pozwalając, by telefon synchronizował wszystkie nasze zdjęcia i kontakty w chmurze, choć sami do końca nie rozumiemy na przykład, na którym serwerze ta chmura leży.
Obraz Daniel Tibi z Pixabay