Do 223 wzrosła liczba ofiar powodzi, która nawiedziła Walencję. Poszukiwania kilkudziesięciu zaginionych koncentrują się w tej chwili wzdłuż ponad 25-kilometrowego odcinka morskiego wybrzeża prowincji, dokąd woda mogła przenieść ciała ofiar.
„To jak szukanie igły w ogromnym stogu siana” – napisał w piątek dziennik „El Mundo”. W akcjach poszukiwawczych na plażach, w ujściach rzek oraz w rejonie jeziora Albufera biorą udział helikoptery, drony i specjalnie szkolone psy.
W poszukiwaniach zaginionych ciał zostanie użyty statek badawczy, wykorzystywany do badania morskich ekosystemów – poinformowała agencja AP. Jego zadaniem będzie patrolowanie dna morskiego w poszukiwaniu samochodów, które zostały porwane przez wodę i błoto do Morza Śródziemnego.
W piątek władze potwierdziły kolejne cztery ofiary w Walencji; tylko w tej wspólnocie autonomicznej, najbardziej doświadczonej przez żywioł, zginęło 215 osób przy 223 w całej Hiszpanii. Wciąż prawie 100 jest poszukiwanych, a kilkadziesiąt ciał jeszcze nie zostało zidentyfikowanych.
W akcjach w Walencji uczestniczy prawie 2,5 tys. strażaków, 9,7 tys. policjantów i żandarmów oraz 8 tys. personelu wojskowego. W pomocy biorą udział tysiące wolontariuszy.
Kataloński dziennik „La Vanguardia” pisze o „chaosie” na zniszczonych terenach, który „tworzy jeszcze większą nieufność wśród wyczerpanej i oburzonej ludności”.
W sobotę kilkadziesiąt organizacji społecznych i związków zawodowych organizuje protest przeciwko szefowi Wspólnoty Walencji Carlosowi Mazonowi, wzywając do jego ustąpienia. Polityk Partii Ludowej jest uważany za jednego z głównych winnych tak dużej liczby ofiar.
Choć sytuacja pogodowa w ostatnich dniach się poprawiła, to w niektórych gminach wciąż obowiązuje alarm pogodowy.
W
nocy z czwartku na piątek woda płynąca ulicami centrum miasta Cadaques w
prowincji Girona w Katalonii porwała ponad 30 zaparkowanych samochodów.
Nie stwierdzono żadnych ofiar; mieszkańcy zostali zawczasu ostrzeżeni
za pomocą wiadomości na telefony komórkowe.
W piątek państwowa
agencja meteorologiczna AEMET poinformowała, iż w tym roku odnotowano
największe opady deszczu w październiku w historii pomiarów, ze średnią
147 litrów na metr kwadratowy w kontynentalnej części Hiszpanii.
Gwałtowne
burze, powodzie i podtopienia, które ostatnio nawiedziły ten iberyjski
kraj, to skutek zjawiska atmosferycznego, określanego w Hiszpanii jako
DANA (depresion aislada en niveles altos). Powstaje ono, gdy zimne
powietrze natyka się nad Morzem Śródziemnym na ciepłe i wilgotne,
prowadząc do ekstremalnych zjawisk pogodowych, takich jak burze, tornada
i powodzie.
Z Madrytu Marcin Furdyna
mrf/ mal/