Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati zaapelował do wszystkich prezesów sądów apelacyjnych, by informowali pełnomocników i uczestników postępowania o opóźnieniu w rozprawie online.
– Pismo zostało oficjalnie wysłane, mamy już np. odpowiedź z Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Wskazano w niej, iż praktyka informowania o opóźnieniach jest stosowana i dalej będzie, a wystąpienie zostanie przekazane do wiadomości sądów niższych instancji – mówi prezes Naczelnej Rady Adwokackiej. – Mam nadzieję, iż apel spotka się ze zrozumieniem – dodaje.
Kwestia zaufania
I wyjaśnia, czym oczekiwanie na sprawę zdalną różni się od czekania na tę „off-line”.
– Będąc pod salą, możemy dyskretnie zapytać, czy na pewno nasza rozprawa się odbędzie o wyznaczonej godzinie. Możemy na bieżąco kontrolować opóźnienie. A w trybie zdalnym jest to niemożliwe. Opóźnienie wywołuje niejednokrotnie u naszych klientów uzasadnione zaniepokojenie i nie sprzyja to pozytywnemu postrzeganiu organizacji rozpraw zdalnych. Dlatego w naszym wspólnym interesie leży wprowadzenie tam, gdzie można, bezkosztowych rozwiązań, wychodzących naprzeciw oczekiwaniom uczestników rozpraw zdalnych – podsumowuje prezes Przemysław Rosati.
Zwraca też uwagę, iż wymiar sprawiedliwości powinien być postrzegany jako otwarty i przyjazny dla obywatela. Opóźnienie ma prawo się zdarzyć, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby zadbać wtedy o prawidłową komunikację.
Sędziowie, pytani o tę sprawę przez „Rz”, przyznają, iż w większości przypadków takie powiadomienia już są wysyłane, choć nie zawsze jest taka potrzeba, lub nie ma to sensu.
– W sprawach karnych rozprawy zdalne zdarzają się bardzo rzadko, a jeżeli już jest w nich opóźnienie, to kilkuminutowe, wynikające z problemów technicznych. To w „normalnych” sprawach zdarzają się większe opóźnienia, a wtedy informujemy o tym pełnomocników telefonicznie – mówi sędzia Alina Czubieniak z Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim. Zgadzam się jak najbardziej z tym postulatem, bo rozumiem, iż takie oczekiwanie na rozpoczęcie rozprawy może dezorganizować pracę pełnomocników – dodaje sędzia.
Rozwiązanie docelowe
– U nas raczej nie zdarzają się opóźnienia w rozpoczynaniu rozpraw zdalnych – mówi sędzia Elżbieta Fijałkowska, rzecznik prasowy SA w Poznaniu. – o ile już się trafią, to wynikają z tego, iż przedłużyła się wcześniejsza rozprawa lub przyczyną są problemy techniczne, niekiedy sądu, niekiedy pełnomocników stron. Gdy poprzednia rozprawa się przedłuża, a następna jest planowana zdalnie, to zwykle przewodniczący zarządza poinformowanie telefoniczne pełnomocników, którzy na nią oczekują – dodaje.
Reguły są więc w tym wypadku takie same jak przy rozprawach tradycyjnych. Gdy zaś rozprawa jest przełożona i wiadomo z góry, iż nie odbędzie się w terminie, to sąd informuje o tym za pośrednictwem portalu informacyjnego.
– Trudno tutaj uogólniać, bo mówimy o milionach przypadków – wyjaśnia sędzia Wojciech Łukowski, prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu oraz zastępca koordynatora krajowego ds. informatyzacji sądów.
– Wszystko więc zależy od tego, jakie to opóźnienie, bo przy pięciominutowym nie ma to wielkiego sensu. Gdyby chcieć w takiej sytuacji rozsyłać do wszystkich powiadomienia, to opóźnienie wzrosłoby dwukrotnie. Czasem nie wiemy, co z przedłużającego się przesłuchania wyniknie – tłumaczy.
Dodaje też, iż samo wysłanie maila nie gwarantuje, iż pełnomocnik go zauważy i odbierze na czas. Wskazuje na sytuacje, gdy sąd próbuje powiadomić o opóźnieniu telefonicznie, ale nie może dodzwonić się do kancelarii albo może jedynie na ogólną infolinię.
– Gdy będziemy mieć już stałe przepisy o rozprawach zdalnych k.p.c., ma istnieć opcja e-poczekalni, w której protokolant z poziomu aplikacji (ReCourt – służy do obsługi e-protokołu) będzie mógł zamieszczać informacje o opóźnieniu – tłumaczy sędzia Łukowski. – Nie będzie więc musiał np. przerywać przedłużającego się przesłuchania i wysyłać maili do pełnomocników, co jest bardzo czasochłonne i zawodne – dodaje.
Prace nad przyjęciem stałych przepisów o e-rozprawach realizowane są w Senacie.
Tomasz Scheffler, dziekan Okręgowej Izby Radców Prawnych we Wrocławiu
W samorządzie radcowskim kwestię tę pozostawiono do ustalenia bezpośrednio poszczególnym dziekanom i prezesom sądów adekwatnych dla terenu ich izb.
Jako Ośrodek Badań Studiów i Legislacji Krajowej Rady Radców Prawnych zwróciliśmy się więc do dziekanów z pytaniem, jak to przebiega w ich izbach. Chcemy się zorientować, jak to wygląda w praktyce i jeżeli okaże się, iż gdzieś są problemy, to będziemy reagować. W izbie wrocławskiej z tego, co wiem, istnieje praktyka takiego informowania. To kwestia roboczych kontaktów między samorządem a sądami oraz współpracy z uczestnikami wymiaru sprawiedliwości, które powinny się opierać na wzajemnym szacunku. Wszelkie odgórne rozwiązania administracyjne w tej kwestii będą i tak mniej skuteczne niż dobry obyczaj, który – mamy nadzieję – się wytworzy.