Przetwory z muchomorem, kanapka z papryczką. Ten sposób na złodzieja może skończyć się więzieniem

2 lat temu

Zrobienie przetworów z muchomorem sromotnikowym, które ktoś wykrada z piwnicy. Dodanie ostrej papryczki do kanapek, by ukarać ich pożeracza. Co na to prawo karne?

Domagaliście się Dogmatycznej analizy dwóch nietypowych sytuacji. W skrócie: człowiek chce obronić się przed kradzieżą swojego pożywienia. W obu wypadkach dodaje do pokarmu nietypową substancję, która może okazać się groźna dla złodzieja-konsumenta, który kradnie rzeczy, żeby je spożyć.

Zaczęło się od kazusu poruszonego przez fanpejdż “Pisma procesowe napisane na odpierdol”.

Ktoś wykradał człowiekowi przetwory z piwnicy. Ten postanowił zatruć je muchomorem sromotnikowym, licząc na to, iż w ten sposób ukarze złodziejaszka. “Sąsiad wpadł na genialny plan zlikwidowania złodzieja. Mówi, iż zrobi leczo w słoikach z dodatkiem muchomora sromotnikowego” – czytamy w poście.

Przyjrzyjmy się sprawie pod kątem Dogmatycznym.

Karalny samosąd

Celowe umieszczenie w słoikach leczo z muchomora, żeby otruć złodzieja, to samosąd.

Nie może być mowy o obronie koniecznej, bo założenie jest takie, iż muchomor zadziała dopiero po dokonaniu kradzieży. Czyli zatrucie przetworu nie zapobiegnie jego zaborowi. Nie zachodzi “odpieranie” zamachu na mienie, zatem nie są spełnione przesłanki obrony koniecznej. Czyn sąsiada jest przestępstwem.

Jeżeli złodziej ukradnie słoiki, zje truciznę i umrze, sąsiad odpowie za umyślne zabójstwo.

Jego działanie polega na celowym przygotowaniu zatrutego pożywienia, żeby pozbyć się konkretnej osoby. Sąsiad wie, iż jego piwnica jest często okradana i giną między innymi przetwory – jest więc besserwisserem (“wiedzącym więcej”) i chce wykorzystać tę wiedzę, by pozbawić życia złodzieja. Dlatego właśnie mowa o umyślnym zabójstwie.

Samo umieszczenie słoików z zatrutym leczo w piwnicy należałoby uznać za usiłowanie zabójstwa. Jest to ostatnia czynność, którą sąsiad musi wykonać własnoręcznie, by spowodować skutek. Dalszy przebieg zdarzenia jest już niezależny od jego postępowania; w momencie zatem umieszczania słoików w piwnicy sąsiad “bezpośrednio zmierza” do zabicia złodzieja.

Podkreślmy, iż chodzi cały czas o sytuację celowego zatrucia słoików, by kogoś otruć. W tym kontekście Czytelnik Dogmatów zapytał:

Czy dobrze rozumiem, iż najważniejsze jest “celowe” umieszczenie, żeby otruć? Co jeżeli ktoś ma hobby trzymania muchomora w słoiku? A piwnica jest zabezpieczona przed wejściem…

Komentarz pod dyskusją na FB 30.04.2022

Ważne jest to, iż to celowa pułapka. Gdyby ktoś tylko kolekcjonował muchomory w przetworach, a wzięła to inna osoba niż złodziej, musielibyśmy rozstrzygnąć, czy właściciel zachował należytą ostrożność przy trzymaniu tego typu niebezpiecznych substancji w piwnicy. jeżeli nie – mógłby odpowiadać za nieumyślne spowodowanie zatrucia lub śmierci postronnego człowieka.

Pytaliście też o następującą kwestię:

Nie mamy pewności iż trucizna trafi na złodzieja. A co jeżeli złodziej jest biedakiem i przynosi jedzenie swoim dzieciom?

Komentarz pod dyskusją na FB 30.04.2022

Wówczas właściciel może odpowiadać karnie za nieumyślne spowodowanie śmierci innych osób niż złodziej.

Pomyłka co do trucizny

Gdy sąsiad użyje zbyt małej ilości muchomora lub muchomora, który nie jest zabójczy, jego czyn będzie usiłowaniem nieudolnym zabójstwa, które również podlega karze. Jednocześnie będzie mógł odpowiadać za nieumyślne spowodowanie niegroźnego rozstroju zdrowia złodzieja.

Sytuacja może być jeszcze bardziej skomplikowana, o co pytaliście na Dogmatach, gdy analizowaliśmy ten przypadek wspólnie na Facebooku.

    Odnotujmy kilka przypadków: o ile sąsiad miał za mało muchomora lub użył grzyba nieśmiertelnie trującego, to usiłowanie zabójstwa jest nieudolne. o ile miał wystarczająco trucizny, ale dodał jej za mało, to usiłowanie zabójstwa jest udolne. o ile dodał odpowiednią ilość, ale złodziej za mało ukradł lub za mało zjadł, to usiłowanie zabójstwa jest udolne, chyba iż trucizny było za mało w objętości leczo, którą człowiek może zjeść jednorazowo i np. dopiero stężenie po zjedzeniu 5 słoików naraz wywołałby skutek – wówczas usiłowanie jest nieudolne, bo nikt nie zjadłby tylu przetworów naraz.

    Uff, nieco zagmatwane, więc zbierzmy to w tabelce:

    Sprawca:Usiłowanie:
    Miał za mało muchomora albo miał grzyb, który nie jest śmiertelnyNieudolne
    Miał wystarczająco muchomora, ale użył za małoUdolne
    Użył wystarczająco w jednej dawce, ale złodziej za mało zjadłUdolne
    Użył za mało w jednej dawce, a stężenie śmiertelne dopiero po zjedzeniu nierealnie dużej liczby dawekNieudolne

    We wszystkich tych przypadkach, jeżeli sąsiad ma zamiar zabicia złodzieja, a okaże się, iż trucizny jest za mało lub sąsiad za mało zje, i dojdzie tylko do rozstroju zdrowia, to mniej dolegliwy skutek (lekki lub średni uszczerbek na zdrowiu) jest spowodowany nieumyślnie.

    Chyba iż będzie tak, iż sąsiadowi zależeć będzie w ogóle na jakiejś – jakiejkolwiek – formie odwetu, na zasadzie “ile zje tyle zje, ważne by mu zaszkodziło”. Wówczas mamy zamiar wynikowy odnośnie do każdego ze skutków, jakie nastąpią, czyli każdy z nich spowodowany jest umyślnie.

    Czy złodziej kradnie?

    Spójrzmy na całą sytuację od strony jedzącego przetwory. Wątpliwości może budzić uznanie osoby, która zabiera zatrute przetwory, za “złodzieja”.

    Leczo zatrute muchomorem nie ma raczej wartości majątkowej, kradzież dokonana jest zatem wyłącznie w zakresie słoików, w których znajduje się przetwór. Czytelnik Dogmatów miał co do tego wątpliwości:

    Jak to nie ma wartości? A składniki, gaz/prąd, czas itp. I nie mam na myśli lecza z muchomorem, bo złodziej nie wie, iż tam jest muchomor. (…) To chyba nie jest tak, iż zawartość nie prezentuje żadnej wartości?

    Komentarz pod dyskusją na FB 30.04.2022

    Gaz, prąd, czas włożone w przyrządzenie potrawy niezdatnej do jedzenia, bo zawierającej truciznę, nie mają znaczenia, bo finalny produkt nie ma wartości majątkowej. Nikt by go przecież nie kupił wiedząc, iż jest trujący. Ma to wartość jedynie jako pułapka na złodzieja, a złodziej przecież nie wie, iż kradnie/wpada w pułapkę. Słoiki same w sobie są zaś zdatne do użycia.

    Jeżeli zatem złodziej włamuje się do piwnicy, to do oceny prawnej czynu stosuje się Kodeks karny niezależnie od wartości zabranych rzeczy. Kradzież z włamaniem nie jest “przepołowiona” na wykroczenie i przestępstwo – niezależnie od wartości rzeczy, jest zawsze typem przestępstwa.

    Jeśli jednak złodziej zabierze wyłącznie zatrute przetwory, a więc pokrzywdzi sąsiada na równowartość słoików, będziemy mieć raczej do czynienia z czynem o znikomym stopniu społecznej szkodliwości. Taka kradzież z włamaniem nie stanowi przestępstwa (ani wykroczenia).

    Równocześnie złodziej wyobraża sobie, iż leczo jest zdatne do jedzenia, więc można to uznać za usiłowanie nieudolne kradzieży tego, co powinno być w słoiku – biorąc pod uwagę wartość majątkową dobrego przetworu.

    Kanapka z ostrą papryką

    Nie ma wątpliwości, iż przedmiotem posiadającym wartość majątkową i zdatnym do kradzieży jest przyprawiona na ostro kanapka.

    To druga z sytuacji, której warto się przyjrzeć. Dziękuję za wszystkie wiadomości, w których zgłaszaliście potrzebę omówienia tego tematu.

    Oto krążący w Internecie opis problemu:

    Witam. Mój kuzyn ma problem: otóż niedawno podjął pracę, gdzie spotkał się z poniżaniem oraz podkradaniem jedzenia przez innych współpracowników. Ogólnie pudełko podpisywał, więc nie ma mowy o pomyłce, niestety nie ma szafki pracowniczej itp., a swoich rzeczy na halę nie można zabierać. Poruszył sprawę z przełożonym, a on go dosłownie olał. Kuzyn niestety ma głupie pomysły i do kanapek dodał zmieloną papryczkę Trynidad Scorpion, w efekcie czego jeden z tych, co mu podkradali jedzenie, trafił do szpitala, bo podobno miał jakąś chorobę przewlekłą układu pokarmowego i nie wolno mu było jeść ostrego. Czy kuzynowi może coś być od strony prawnej?

    Przyprawione kanapki przypominają zatrute przetwory: mamy złodzieja, który kradnie cudzą rzeczy, czyli kanapki (to nadaje się na zgłoszenie na Policję, ponieważ jest wykroczeniem). Mamy też próbę samosądu, czyli ukarania złodziejaszka po zaborze rzeczy.

    Podobnie jak w przypadku sromotnika, kuzyn nie może się tłumaczyć obroną konieczną, bo papryczka nie jest sposobem odpierania zamachu na kanapki. Samosąd nie jest akceptowany przez polskie prawo.

    Sromotnik ≠ papryczka

    Przypadek kanapek z ostrą papryką różni się jednak od przetworów z muchomorem. Wypunktujmy główne różnice:

    1. w przeciwieństwie do muchomora, ostra przyprawa, o której mowa, jest legalnym produktem spożywczym i jest zdatna do jedzenia,
    2. w normalnej praktyce życia człowiek może przyprawiać swoje pożywienie, jak mu się tylko podoba – raczej nie sromotnikiem, ale już jak najbardziej ostrą przyprawą, której obecność w pokarmie jest czymś zwyczajnym i obiektywnie zdatnym do przewidzenia,
    3. człowiek kradnący kanapki sam naraża się na zagrożenie, jedząc coś bez upewnienia się, jak coś smakuje lub też czy może jeść danego typu przyprawę. Podkreślmy – nie jest to trucizna, ale normalny produkt spożywczy,
    4. dodatkowo, jak czytamy w opisie zdarzenia, ciężkie skutki spożycia kanapki wynikały ze specyficznej choroby tego konkretnego złodziejaszka; nie był to więc typowy skutek zadziałania ostrej papryczki, ale zaskakujące powikłania wynikające z nietypowego stanu zdrowia konsumenta,
    5. kuzyn zastawiający pułapkę z papryczką miał co prawda zamiar sprawienia złodziejowi niemiłej niespodzianki, lecz nie wiedział o nietypowej dolegliwości tej konkretnej osoby.

    Podsumowując, była to forma słodkiej – czy raczej “ostrej zemsty” na złodzieju, jednak nie zemsty zabójczej, nie godzącej w zdrowie w stopniu poważnym, który byłby rozpoznawalny ex ante w normalnej praktyce życia.

    W zwyczajnych warunkach konsument byłby co najwyżej zaskoczony ostrym smakiem potrawy lub też cierpiałby z powodu jakichś rewolucji żołądkowych, wynikających ze spożycia na własną odpowiedzialność rzeczy legalnej i zdatnej do spożycia.

    Jedzenie pokarmu, o którym nie wiadomo, czy komuś zaszkodzi, obciąża konsumenta, a nie kuzyna. Oznacza to, iż rozstroju zdrowia wywołanego chorobą układu pokarmowego nie można obiektywnie przypisać kuzynowi. Dogmatycznie zatem od strony prawa karnego “nic mu nie będzie”.

    Dziękuję za dyskusję nad oboma przypadkami, zachęcam do udostępniania analizy lub jej cytowania:

    • M. Małecki, Przetwory z muchomorem, kanapka z papryczką. Ten sposób na złodzieja może skończyć się więzieniem, Dogmaty Karnisty z 16.07.2022, www.dogmatykarnisty.pl
    Idź do oryginalnego materiału