Szef Biura Polskiego w Tajpej: Polska musi się mocniej związać z rejonem Indo-Pacyfiku

1 dzień temu

Polska musi się mocniej związać z rejonem Indo-Pacyfiku; to tam zachodzi najwięcej procesów o istotnym wpływie na porządek ekonomiczny i polityczny świata – powiedział PAP dyrektor Biura Polskiego w Tajpej Cyryl Kozaczewski.

PAP: Czwarty rok pełni Pan funkcję dyrektora Biura Polskiego w Tajpej. Jak Pan postrzega Tajwan?

Cyryl Kozaczewski: To jedno z najciekawszych miejsc na świecie, zarówno pod względem ekonomicznym, jak i geopolitycznym. Tu zbiegają się przede wszystkim interesy wielu istotnych aktorów globalnego rynku nowych technologii.

Tajwan trochę niepostrzeżenie, choćby dla siebie, do wybuchu epidemii COVID stał się jednym z najważniejszych ogniw globalnej gospodarki. Stało się tak za sprawą kilkudziesięcioletniego już zaangażowania w budowę infrastruktury wysokiej technologii, w poszukiwaniu nowych rozwiązań w dziedzinach, które będą miały najważniejsze znaczenie z punktu widzenia przyszłych kierunków rozwoju cywilizacji.

Zatrzymanie łańcuchów produkcji i dostaw podczas niedawnej globalnej epidemii spowodowało, iż wiele państw i przemysłów zostało odciętych od kluczowego składnika decydującego o wielkoskalowej produkcji urządzeń zawierających komponenty elektroniczne, czyli półprzewodników.

Globalny rozwój technologii zależy – i będzie bardziej, coraz bardziej zależeć – od rynku półprzewodników. W każdym razie dopóty, dopóki postęp technologiczny nie wskaże nowego kierunku, to właśnie one będą kluczowym składnikiem naszego ekosystemu gospodarczego, a tempo jego wzrostowi będzie nadawał rozwój sztucznej inteligencji, która ma coraz szersze zastosowanie i jest coraz powszechniej dostępna.

PAP: Dlaczego Tajwan przoduje w produkcji półprzewodników?

C.K.: Ze względu na wypracowanie modelu łańcuchów produkcji w oparciu o parki naukowo-technologiczne, które są kręgosłupem funkcjonowania całej gospodarki – nie tylko tajwańskiej, ale także światowej. W tej chwili jest ich na samej wyspie już kilkanaście i stanowią one wizytówkę zaawansowania technologicznego Tajwanu i jednocześnie są jego siłą napędową.

PAP: Czym są zatem parki naukowo-technologiczne?

C.K.: Parki technologiczne to przede wszystkim recepta na udany mariaż nauki z biznesem. Są to organizmy urbanistyczne z pełną infrastrukturą produkcyjno-mieszkalno-usługowo-rekreacyjną budowane w pobliżu miast, w których naukowcy i firmy mają do dyspozycji nowoczesne laboratoria i centra badawcze. Są one często częścią kampusów uniwersyteckich kształcących w środowisku produkcyjno-naukowym adeptów sektora wysokich technologii. Należy przy tym zaznaczyć, iż parki technologiczne to przy okazji prawdziwe parki, z mnóstwem drzew, roślinności i towarzyszącej jej fauny. Wśród tej właśnie masy zieleni ukrywają się szkoły, laboratoria, pracownie badawcze oraz domy mieszkalne, kina, restauracje, boiska i inne obiekty użyteczności publicznej. To doskonałe miejsca do spotkań i pracy ludzi kreatywnych, poszukujących nowych rozwiązań naukowych i komercyjnych. Tym samym dziś z projektu, który miał być sposobem na planowe uprzemysłowienie wyspy, wyrósł globalny biznes, a wartość akcji niektórych firm w parkach technologicznych, które zaczynały jako ówczesne start-upy, skoczyła z kilku do kilku tysięcy dolarów za sztukę.

PAP: Nie mogę się oprzeć wrażeniu, iż parki naukowo-technologiczne to takie miejsca zabaw dla genialnych dorosłych.

C.K.: Po części tak właśnie jest. Zabawa polega na nieustannym dialogu: „Posłuchaj, pracuję właśnie nad takim a takim projektem naukowym, idziemy w tym a tym kierunku”. „Świetnie, my robimy właśnie to i to, i twoje rozwiązanie może nam bardzo pomóc w naszej produkcji. Chętnie je kupimy lub kupimy je, jeżeli osiągniesz takie a takie rezultaty”. Co ważne, w parkach rozmawiają ze sobą nie tylko Tajwańczycy, ale także przedstawiciele innych światowych gigantów, między którymi na co dzień toczy się przecież ostra rywalizacja.

PAP: Trudno to pojąć.

C.K.: Łatwo, jeżeli zrozumiemy, iż rywalizacja odbywa się tylko w pewnych przestrzeniach, tam, gdzie dochodzi do walki o zajęcie wysokiej pozycji na rynku. Natomiast na wielu innych płaszczyznach firmy te łączą siły po to, żeby wyprodukować jak najlepszy produkt. Weźmy jako przykład znaną firmę produkującą elektronikę użytkową, która walczy o sprzedaż jak największej liczby telefonów komórkowych czy komputerów. Potrzebuje ona jednak, żeby ktoś wyprodukował części do nich, bo nie chce inwestować nadmiernie w rozwój swojego zaplecza badawczego. Będzie ona zatem szukała partnera, a raczej partnerów, którzy zechcą i mogą podjąć się takiej produkcji. Ci sami partnerzy mogą jednak produkować podobne lub wręcz te same elementy dla innych rywalizujących z nią firm. Zajmujące setki hektarów parki naukowo-technologiczne oferują ogromny potencjał dla takich transakcji i platform współpracy. I tak wokół najbardziej znanej tajwańskiej firmy produkcji półprzewodników Taiwan Semiconductor Manufacturing Company Limited (TSMC), ulokowane są inne firmy, które dostarczają jej unikalnych składników potrzebnych do ich wytwarzania. Są także firmy, które projektują jej produkty, oraz takie, które je następnie testują. Bliskość tych firm w ramach parków technologicznych jest jednym z istotnych warunków niezawodnego i efektywnego funkcjonowania tzw. łańcuchów produkcji, w tym przypadku – produkcji półprzewodników.

PAP: Znamy z polskiej nomenklatury pojęcie stref ekonomicznych, grupujących na jakimś obszarze firmy pracujące w tej samej lub w różnorodnych branżach. Czy można je porównać z parkami technologicznymi?

C.K.: Nie do końca. Strefy ekonomiczne w Polsce zapewniają, z pewnymi wyjątkami, jedynie produkcję, natomiast parki naukowo-technologiczne opierają się na wiedzy, kształcą także przyszłych adeptów danej dziedziny, formują zaplecze naukowe po to, żeby osiągnąć najwyższą efektywność i konkurencyjność produkcyjną. Generują również silniejsze zaangażowanie społeczne i emocjonalne w powodzenie procesu technologiczno-produkcyjnego. Odpowiadają zatem także na zapotrzebowanie pozaprodukcyjne.

PAP: O tym, iż Tajwan będzie się rozwijał, inwestując w nowe technologie, postanowiono w 1974 r., od tego czasu wyspa nie zboczyła z tej ścieżki. Czy Pana zdaniem moglibyśmy skopiować niektóre rozwiązania przyjęte przez Tajpej, jak chociażby omawiane parki technologiczne?

C.K.: Polacy mają dużą zdolność adaptacji. Wielokrotnie udowadniają, iż tam, gdzie następuje jakiś deficyt, są w stanie go z powodzeniem uzupełniać. Na obecnym etapie, mimo dobrych wyników gospodarczych, utrzymanie wysokiego tempa rozwoju jest naszym być albo nie być, więc czerpanie rozwiązań od najlepszych w tej dziedzinie jest koniecznością. Zwłaszcza iż w znacznej mierze nasza gospodarka wykorzystuje wysokie technologie, ale nie jest w dostatecznym stopniu oparta na ich produkcji. jeżeli nie rozbudujemy tych ważnych kompetencji, pozostaniemy konsumentami, a nie wytwórcami wysokich technologii, co będzie z czasem pogłębiającym się trendem, a na końcu będzie oznaczać uzależnienie się od zewnętrznych ich źródeł. Strumienie wysokich technologii płyną m.in. przez Tajwan i należy zrobić wszystko – a mamy po temu wszelkie atuty – aby objęły także nasz region. Można to zrobić m.in. poprzez przyciągnięcie tajwańskich inwestycji, tak jak robi to w tej chwili np. Japonia, budując wspólnie z nimi zakłady w Kumamoto, czy też Stany Zjednoczone, robiąc to samo w Arizonie. Organizując parki naukowo-technologiczne u nas, w miejscu o tak bogatym rezerwuarze przedstawicieli świata nauki, nasi studenci i badacze będą mieli szansę, wspierani przez swoich azjatyckich kolegów, współtworzyć nowoczesne rozwiązania, dzięki którym staniemy się w większym wymiarze uczestnikiem dużych strumieni nie tylko przepływu czy produkcji wysokotechnologicznych, ale także kapitałowych oraz, przede wszystkim, wiedzy.

PAP: Same osiągnięcia naukowe nie wystarczą, o ile nie będą miały finansowania.

C.K. Zaryzykuję stwierdzenie, iż nauka sfinansuje się sama, jeżeli pozwolimy jej na ten mariaż, na dialog z biznesem. Finansowaniu mogą, wzorem tajwańskim, podlegać fundamenty organizacyjne i ramy funkcjonowania szerszej infrastruktury badawczo-biznesowej. Narzuciliśmy sobie świadomie ambitne tempo rozwoju, ale żeby je utrzymać, musimy wybrać odpowiednich partnerów biznesowych i odpowiednie rozwiązania.

PAP: Uważa Pan, iż jeżeli wybierzemy Tajwańczyków na partnerów, pójdzie nam lepiej niż na przykład z Japończykami albo z Koreą Południową?

C.K.: Pójdzie nam dobrze, jeżeli znajdziemy odpowiednią receptę na współpracę ze wszystkimi. Jestem przy tym przekonany, iż Polska – ba, cała Europa Środkowa – musi się mocniej związać z rejonem Indo-Pacyfiku. To tam zachodzi najwięcej procesów mających istotny wpływ na to, jak kształtuje się porządek ekonomiczny i polityczny świata. Rejon Indo-Pacyfiku jest dziś, w mojej ocenie, przede wszystkim epicentrum dynamiki przemian technologicznych i obecność na nim, a co za tym idzie – przyciąganie tej dynamiki do Polski – jest ważnym instrumentem wzmacniania naszego tempa rozwoju gospodarczego.

***

Od 2018 r., kiedy Polska i Tajwan podpisały memorandum na temat inwestycji, nakłady Tajwanu w Polsce wzrosły o 270 proc., a Polski w Tajwanie o 103 proc. Po podpisaniu memorandum o współpracy handlowej Polska między 2023 a 2024 r. zanotowała wzrost handlu o 13,5 proc. – poinformowała na początku lipca wiceministra gospodarki Tajwanu Cynthia Kiang.

Jak podaje Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, w 2024 r. łączny obrót handlowy między Polską a Tajwanem wyniósł około 1,8 mld USD, przy eksporcie z Polski osiągającym 1,6 mld USD i imporcie na poziomie 0,4 mld USD. Po stronie eksportu dominują maszyny, urządzenia elektroniczne oraz produkty rolno-spożywcze – każda z tych kategorii stanowi ok. 18 proc. polskiego eksportu na Tajwan.

Import obejmuje głównie panele LCD i półprzewodniki, które stanowią około 60 proc. wartości zakupów.

Tajwańskie firmy zainwestowały w Polsce dotąd ok. 100 mln USD (skumulowane), tworząc ponad 3 tys. miejsc pracy. Polska de facto nie inwestuje na Tajwanie.

źródło: PAP / fot: ilustracyjne, envato.elements

Idź do oryginalnego materiału