Jeszcze niedawno walczył ze sztormami na Morzu Północnym, dziś rozwiązuje problemy statków z poziomu nabrzeża. Igor Nowak zamienił pokład na biurko. Zrezygnował z kariery marynarza, by rozpocząć życie na lądzie. W rozmowie z naszą redakcją opowiada o swojej morskiej historii.
Na ówczesną Akademię Morską w Szczecinie, na kierunek nawigacja trafił z przypadku. Inspiracją był jeden z członków rodziny.
– Mój wujek był marynarzem na statkach. Później pracował na platformach wiertniczych. Dobrze zarabiał i pomyślałem, iż też to mogę robić. Tym bardziej jeżeli nie mam innego pomysłu na siebie – przyznaje Nowak.
Na pierwsze rejsy czekał z entuzjazmem. Kusiły go zarobki i możliwość zobaczenia świata. Rzeczywistość okazała się jednak dużo trudniejsza. Najbardziej doskwierała rozłąka z bliskimi i zmienna pogoda.
– Najbardziej zaskoczyła mnie pogoda, która potrafi się zmienić na morzu z minuty na minutę i może być przez to niebezpiecznie. Ponadto rozłąka z bliskimi nie była łatwa – wspomina Nowak.

Swoją karierę na morzu spędził głównie na statkach typu ERRV (Emergency Response and Rescue Vessel). Był członkiem załogi, a później dowódcą łodzi ratunkowej.
Dla Igora Nowaka najtrudniejsze były warunki pogodowe, szczególnie zimy panujące na Morzu Północnym.
– W mojej specyfice zadań najgorsza była sztormowa pogoda na Morzu Północnym. W okresie od października do marca ciężko o niesztormowe dni. W takich warunkach ciężko o dobry sen i dobre samopoczucie – mówi były marynarz.
Praca na morzu uczy wytrwałości, jak twierdzi Nowak to duża odpowiedzialności.
– Marynarze na statku są zdani tylko na siebie. W kryzysowych sytuacjach muszą podejmować decyzje, które mogą kosztować armatora dużo pieniędzy. Co gorsza kosztować kogoś zdrowie lub życie – dodaje Nowak.
Do dziś pamięta jedną z trudniejszych akcji. Mowa o nocnym poszukiwaniu zaginionego marynarza, który wypadł za burtę innego statku.
– Pewnego zimowego wieczoru, pływając już na statku ERRV, dostaliśmy zgłoszenie o zaginionym marynarzu z jednego ze statków znajdującego się w pobliżu. My, jak i reszta załóg, które były blisko popłynęliśmy szukać rozbitka. Akcja była koordynowana przez brytyjski SAR i wzięło w niej udział około 10 statków i helikoptery. Ostatecznie zaginiony został wyłowiony z wody po prawie 4 godzinach od momentu wpadnięcia do niej. Przeżył, co można uznać za cud przy tak zimnej wodzie – relacjonuje Nowak.

Ostatecznie to chęć założenia rodziny przeważyła szalę. Z pracy na morzu zrezygnował, nie oglądając się za siebie. Nie zrezygnował całkowicie z kontaktu z morzem, postanowił zostać agentem morskim.
– Decyzja sama w sobie zapadła dość szybko, ale negatywny stosunek do tej pracy miałem odkąd zacząłem – mówi szczerze.
Dziś jako agent morski zajmuje się obsługą statków w porcie. Od formalności związanych z wejściem i wyjściem jednostek, po pomoc kapitanom i armatorom w organizacji zaopatrzenia, serwisów i podmian załóg.
– Jako agent morski zajmuje się, w imieniu armatora i kapitana statku, załatwianiem wszelkich spraw związanych z przyjściem, pobytem i wyjściem statku z portu. zwykle dzień zaczynam od wysłania raportu z poprzedniego dnia pracy statku do wszystkich zainteresowanych stron. Później, w zależności od wymagań klientów, do moich obowiązków należy organizacja serwisów dla statku, aranżowanie podmian załogi i dokumentów ładunkowych. Ponadto zajmuje się częścią administracyjną, formalnościami z portami i urzędami morskimi, fakturowaniem i opisywaniem faktur – opowiada Nowak.

Agent morski był po drugiej stronie statku. To doświadczenie daje mu teraz przewagę w kontaktach z załogami.
– Zdecydowanie praca na morzu ułatwia mi teraz komunikację z kapitanami, marynarzami i innymi zainteresowanymi stronami. Dzięki temu szybciej buduje zaufanie i potrafi przewidzieć, z jakimi problemami może zmagać się załoga, jeszcze zanim sami o nich wspomną – przyznaje były marynarz.
Na pytanie, czy tęskni za morzem, odpowiada bez wahania:
– Nie. Nie jestem w tym odosobniony. Dużo moich znajomych decyduje się porzucić pracę na morzu i zająć się zadaniami na lądzie. Ich motywacje są bardzo często takie jak moje. Każda praca na morzu jest wymagająca, zwłaszcza pod względem mentalnym – podsumowuje Igor Nowak.
fot. archiwum prywatne Igor Nowak