Pierwszy krok w nieznane – narodziny szczecińskiego rudowęglowca

1 tydzień temu

16 grudnia 1952 roku w Stoczni Szczecińskiej z pochylni zsunął się pierwszy w historii polski rudowęglowiec – „Czułym”. Był to moment przełomowy, ale droga do tego sukcesu okazała się niezwykle trudna i pełna wyzwań.

Debiut w cieniu problemów

Wodowanie „Czułyma” miało symbolizować nową erę w polskim przemyśle okrętowym. Jednak już od początku jasne było, iż projekt ten staje się raczej poligonem doświadczalnym niż demonstracją siły szczecińskiej stoczni. Choć dyrektorem zakładu był ceniony Henryk Jendza, doświadczenie stoczniowców ograniczało się do kutrów rybackich i napraw niemieckich jednostek pozostawionych po wojnie.

Budowa pierwszego polskiego rudowęglowca wymagała gigantycznego nakładu pracy – ponad 600 tysięcy roboczogodzin. Mimo to, w momencie wodowania kadłub statku wciąż miał niski stopień ukończenia. Ratunkiem okazała się pomoc ze Stoczni Gdańskiej, skąd przybyła stuosobowa ekipa ślusarzy i rurarzy. Dzięki ich wsparciu „Czułym” w listopadzie 1953 roku wyruszył na swoje pierwsze próby morskie.

Egzamin, który niemal zakończył się porażką

Pierwsze próby na morzu były pełne napięcia. Niestety, podczas testów uszkodzeniu uległa śruba napędowa. Statek musiał wrócić do stoczni na naprawy. Dopiero w Wigilię Bożego Narodzenia „Czułym” ponownie opuścił doki, by dokończyć testy. Tym razem szczęście dopisało. Próby zakończyły się pomyślnie, a 31 grudnia 1953 roku, po 26 miesiącach od położenia stępki, statek został przekazany armatorowi ze Związku Radzieckiego.

Nie tak polski, jak by się wydawało

Choć „Czułym” powstał w Szczecinie, jego projekt oparty był na niemieckiej jednostce z 1936 roku – „Nordcoke”. Konstrukcja została dostosowana do polskich realiów przez Centralne Biuro Konstrukcji Okrętowych w Gdańsku. Kadłub w większości nitowany, napędzany dwucylindrową maszyną parową, pozwalał na przewóz ładunków masowych, takich jak węgiel.

Pomimo trudnych początków, rudowęglowce z serii B32 zyskały uznanie jako trwałe i funkcjonalne jednostki. Do końca lat 50. powstało ich 41, a ponad połowa trafiła do armatorów radzieckich.

Od sceptycyzmu do sukcesu

Początkowo w sukces serii B32 mało kto wierzył. Nazwy pierwszych jednostek – „Czułym”, „Ingul” czy „Terek” – nawiązywały do mało znanych rzek, jakby chciano ukryć ich pochodzenie. A jednak rzeczywistość zaskoczyła wszystkich. Statki były nowoczesne, jak na swoje czasy, i dobrze spełniały swoją rolę.

Niektóre z nich służyły w polskiej flocie choćby do lat 70. Najdłużej eksploatowany statek, „Opole”, pływał przez 32 lata, aż do zezłomowania w Kolumbii.

Dziedzictwo narodzin polskiego przemysłu okrętowego

Pierwszy szczeciński rudowęglowiec nie był idealny, ale otworzył drogę do wielkich osiągnięć polskiego przemysłu stoczniowego. Z każdym kolejnym statkiem zdobywano nowe doświadczenia, a trudne początki „Czułyma” stały się symbolem determinacji i rozwoju.

Polska stoczniowa historia pokazuje, iż choćby z niepewnych początków mogą zrodzić się wielkie sukcesy. Rudowęglowce z serii B32, choć niedoceniane na starcie, wpisały się złotymi literami w kronikę polskiej żeglugi.

fot. Stocznia Szczecińska, Instytut Zachodnio – Pomorski, Rok wydania 1963, Rudowęglowiec B-32 Cieszyn

Idź do oryginalnego materiału