W ostatnim czasie sztuczna inteligencja (AI) powróciła na języki twórców, inwestorów, a także prawników. Lensa, MusicLM, DALL-E 2 czy ChatGPT to tylko niektóre z przykładów narzędzi AI. Kolejne pojawiają się jak grzyby po deszczu. Przysłuchując się jakiejkolwiek dyskusji na temat AI, w tle usłyszeć można pytanie szeptane w coraz bardziej zaniepokojonym tonie, zarówno przez jej zwolenników, jak i krytyków: czy to wszystko jest w ogóle legalne?
Na skutek powstałych sporów między Andersen et al v. Stability AI Ltd. oraz Getty Getty Images (US), Inc. v. Stability AI, Inc. możliwe, iż dowiemy się, jak rozwiązywać problemy powstające na granicy AI i praw autorskich.
AI jako uczeń
Rozważania na temat prawa autorskiego w dziełach generowanych przez AI należy rozpocząć od samego prześledzenia modelu działania sztucznej inteligencji.
Najogólniej mówiąc, AI polega na tworzeniu modeli powtarzalnych zachowań naśladujących ludzką inteligencję. Operując na wielkich zbiorach danych, AI je analizuje i wytwarza nowe dane. AI, aby mogła zachwycić nas wynikami swoich działań, musi przejść odpowiednie szkolenia. Proces uczenia maszynowego bazuje na kilku najważniejszych krokach. Pierwszym z nich jest wprowadzenie źródła danych do algorytmu. Kolejną czynnością jest spowodowanie, aby AI użyła tych danych do uzyskania rezultatów, które porównywane są następnie z danymi kontrolnymi. Na końcu celem jest, aby AI zapamiętała rezultaty i użyła ich do kolejnej iteracji związanej z przetwarzaniem pierwotnie wprowadzonego zbioru danych.
Bez autorstwa
Dany materiał by mógł zostać uznany za utwór objęty ochroną prawnoautorską, musi być oryginalny i indywidualny, czyli twórczy i wykonany przez człowieka. AI człowiekiem nie jest, zatem jej wytwory, choćby najbardziej oryginalne, nie powinny być chronione na płaszczyźnie prawnoautorskiej. Brak ingerencji twórczej człowieka jest tu założeniem samego konceptu AI, a jak problem wygląda w praktyce?
Po pierwsze, trzeba mieć na uwadze, iż programy AI, które wykorzystywane są do generowania konkretnego kodu, tekstu, muzyki czy sztuki, bazują na danych wcześniej tworzonych przez ludzi, a zatem na obiektach oryginalnych, często chronionych prawem autorskim.
Po drugie, nie tylko materiał bazowy może być „zainfekowany dotykiem człowieka”, ale i taki wpływ ludzki może pojawić się na każdym z etapów „programowania” AI i jej szkolenia.
Niedawno świat stanowczo odmówił uznania, iż twórcą może być zwierzę. Ale przecież nie tak znowu dawno na poważnie zastanawiano się, czy – i w jakim zakresie – programy komputerowe lub to, co przy ich pomocy tworzymy, jest objęte ochroną prawnoautorską czy nie. Gdzie w tych procesach twórczych jest człowiek i na czym polega jego rola? Wcześniej (i ten problem przez cały czas jest żywo dyskutowany) zastanawiano się przecież, kto jest autorem fotografii. Czy osoba, która ustawiła sprzęt? Czy ktoś, kto zadbał o oświetlenie? Może osoba zajmująca się rozmieszczeniem elementów na fotografowanej przestrzeni? A może autorem będzie osoba naciskająca spust migawki?
W przypadku AI też należałoby zbadać każdy z etapów wytwarzania dzieła, by sprawdzić, czy aby na pewno nie pojawia się tam oryginalność kreowana przez człowieka.
Prawo autorskie w tle AI
Dla ekspertów pierwszą kwestią kształtującą status prawnoautorski AI jest problem ustalenia zasobu danych używanych do uczenia tych modeli. Kluczowa jest tu wielkość zasobu i swoboda doboru, selekcji i układu danych w dziele kreowanym przez AI. Większość systemów jest trenowana na ogromnych ilościach tekstów, kodów czy obrazów, a zatem nie ma problemu z uznaniem, iż wybory i dobory są tu kształtowane swobodnie i mają one walor oryginalności lub choćby pewnej niepowtarzalności.
Przy ocenie legalności używanych danych przez AI dla wielu znawców najważniejsze znaczenie mają też takie czynniki, jak cel i charakter wykorzystania danych (w tym utworów oryginalnych) oraz wpływ takiego wykorzystania na rynek obrotu danymi oryginałami. Innymi słowy, należy zbadać, czy – i w jakim zakresie – użyte dane źródłowe są zmodyfikowane i czy wykorzystanie ich przetworzenia ma – a jeżeli tak, jaki – wpływ na postrzeganie i komercyjną wartość oryginału.
To, iż dzieła AI będą miały charakter konkurencyjny wobec dzieł ludzkich, jest oczywiste, ale czy czasami nie będą one w sposób nadmierny wykorzystywać rozpoznawalnych elementów dzieł człowieka, przez to stanowiąc ich opracowania? To, ile, czego i jakich danych AI wykorzysta z danego utworu do stworzenia swojej twórczości i na ile te oryginalne dzieła będą w utworach AI rozpoznawalne, będzie decydować o legalności działań sztucznej inteligencji. O ile bowiem AI może legalnie inspirować się utworami oryginalnymi i wytwarzać kolaże, czerpiąc z niewielkich „drobinek” twórczości uprzedniej, o tyle już wykorzystywanie rozpoznawalnych, twórczych elementów takich oryginalnych dzieł byłoby nielegalne. Pytanie, kto i jak może to zaprogramować, następnie kontrolować, a w końcu sprawdzić?
AI jako pozwana
Dwie wytoczone w niedawnym czasie batalie sądowe dotyczą stworzenia i stosowania rozwiązana Stable Diffusion. Do utworzenia Stable Diffusion wykorzystany został zbiór danych treningowych obejmujący linki i opisy około 5 miliardów zdjęć, które są dostępne w sieci internet. Korzystający ze Stable Diffusion może uzyskać, po wprowadzeniu komentarzy tekstowych, obraz wygenerowany przez AI w oparciu o zbiór szkoleniowy.
Pierwszym z przykładów jest spór wytoczony Stable AI przez Andersen et al. Powódka uważa między innymi, iż Stability AI bezprawnie dokonała reprodukcji materiałów, które następnie weszły do bazy treningowej AI. Dodatkowo twierdzi, iż obrazy wygenerowane przez Stable Diffusion są jedynie pozornie nowe, a w rzeczywistości są dziełami pochodnymi (w polskim systemie prawnym są to opracowania) obrazów, na których AI była szkolona.
Kolejnym z przykładów jest spór wytoczony przez amerykańską agencję Getty Images również przeciwko firmie Stability AI. Należy wspomnieć, iż pozew Getty Images odnosi się przede wszystkim do reprodukcji podczas procesu nauki AI. Powódka podnosi również, iż AI generuje obrazy podobne do tych, które stanowią bazę treningowych materiałów.
Obydwa te procesy (a prawdopodobnie i wiele kolejnych), jeżeli tylko nie zakończą się ugodą, pozwolą nie tylko lepiej zrozumieć procesy pracy AI, ale też ustalą pewną praktykę oceny zachodzących w niej procesów paratwórczych.
Co będzie dalej?
W celu uregulowania prawnoautorskiej sytuacji wytworów AI wyznaczyć można wiele kierunków. Jednym z nich jest – oczywiste, ale jednocześnie najtrudniejsze i najbardziej czasochłonne do stworzenia i wdrożenia – stworzenie nowych, odrębnych od prawa autorskiego, przepisów skierowanych do dzieł stworzonych przez AI. Kolejnym sposobem, który przyczyniłby się do uregulowania zagadnień związanych z prawami twórców materiałów, z których korzysta AI, byłoby wprowadzenie przepisów nakładających obowiązek uiszczenia rekompensaty na ich rzecz. Trzecim możliwym wyjściem jest przyjęcie regulacji stosowanych w Wielkiej Brytanii, czyli uzależnienie powstania przedmiotu prawa autorskiego od poziomu udziału człowieka oraz zdefiniowanie odrębnego rodzaju utworu stworzonego przez AI.
Katarzyna Jedynak-Gierada jest prawnikiem Czyżewscy kancelaria adwokacka.
Krzysztof Czyżewski jest adwokatem Czyżewscy kancelaria adwokacka.