Amerykańskie okręty bez strat odparły zmasowany atak rakietowy Huti

gospodarkamorska.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: GospodarkaMorska.pl - portal morski, portal gospodarczy


Dwa niszczyciele typu Arleigh Burke działające w rejonie Zatoki Adeńskiej zostały zaatakowane przez jemeńskich bojowników Huti z użyciem wielu pocisków przeciwokrętowych. Wszystkie zostały odparte.

Do ataku miało dojść 11 listopada, a celem były USS Stockdale (DDG-106) i USS Spruance (DDG-111). W jego ramach okupujący wschodni obszar Jemenu szyiccy rebelianci wykorzystali pięć przeciwokrętowych pocisków balistycznych i trzy przeciwokrętowe pociski manewrujące produkcji irańskiej. Wszystkie miały zostać zestrzelone, po stronie amerykańskiej nie odnotowano strat oraz uszkodzeń.

Był to kolejny w ostatnim czasie atak bojowników na okręty, a nie jak zwykle na statki. Rzecznik prasowy Huti gen. bryg. Yahya Sare'e przekazał na portalu X (dawniej Twitter), iż wcześniej celem był również lotniskowiec USS Abraham Lincoln (CVN-72), który miał znajdować się na Morzu Arabskim. Co istotne, w tym przypadku rzecznik prasowy. Pentagonu gen. dyw. Patrick Ryder zaprzeczył, jakoby do takiej sytuacji doszło.

Zestrzelenie rakiet z jednej strony przypomina, iż Huti wciąż stanowią zagrożenie w rejonie Morza Czerwonego i Zatoki Adeńskiej, jednocześnie okręty mają skutecznie sobie radzić z wszelkimi atakami rakietowymi. Od momentu, gdy w listopadzie ub. r. bojownicy rozpoczęli działania przeciwko międzynarodowej żegludze, żaden okręt nie został przez nich trafiony.

Aby skutecznie chronić statki płynące na trasie prowadzącej przez Kanał Sueski władze USA rozpoczęły w grudniu ub. r. misję pk. "Prosperity Guardian". Z kolei Unia Europejska w lutym br. zainaugurowała operację EUNAVFOR Aspides. Oba przedsięwzięcia mają na celu ochronę żeglugi w rejonie Morza Czerwonego i Zatoki Adeńskiej. Mimo to wiele firm, w tym tak czołowe jak Maersk, MSC, ONE, Hapag-Lloyd czy OOCL odpuściły ruch przez Morze Czerwone i Zatokę Adeńską, wybierając alternatywną, dłuższą trasę, opływając Przylądek Dobrej Nadziei w Republice Południowej Afryki. Z tego powodu nastąpił wzrost cen towarów sprowadzanych drogą morską jak i wydłużenia transportów. W efekcie zostały zaburzone liczne łańcuchy dostaw, a ruch przez Kanał Sueski spadł o ponad 40%. Ponadto wydłużenie trasy zwiększa koszty przenoszone ostatecznie na konsumenta końcowego oraz środowiskowe wynikające ze zużycia paliwa. Specjaliści jako przykład podawali podróż statku handlowego z Tokio do Rotterdamu, pokonującego dystans 11 192 mil morskich szlakiem Morza Czerwonego, ale jeżeli zdecyduje się opłynąć południowy kraniec Afryki, podróż wydłuży się do 14 507 mil morskich.

Celem zapewnienia ochrony żegludze na tym newralgicznym akwenie, okręty międzynarodowej koalicji zapewniają także usługi w zakresie eskorty statków, które należy wcześniej zgłosić. Dzięki temu zapewniono bezpieczną przeprawę setkom statków, niekiedy w tym czasie neutralizując wymierzone w nie zagrożenia. Jak dotąd bojownicy zaatakowali ponad 100 statków, uszkadzając w różnym stopniu 30. Dwa z nich zostały zatopione, a kolejne trzy porzuciła załoga. Zginęły trzy osoby, a kilka kolejnych zostało rannych, w tym niektóre na tyle ciężko, iż będą wymagały stałej pomocy do końca życia.

Istotnym problemem dla międzynarodowej koalicji jest fakt, że Huti otrzymują wsparcie dla swoich działań poprzez przemyt broni i komponentów do jej produkcji. W tym przoduje Iran, jako iż wspiera szyicką rebelię, a polityczne naciski oraz sankcje kilka w tej kwestii jak dotąd zdziałały. Co istotne, wsparcie bojownikom z Jemenu zapewnia także na większą skalę Rosja, tak w postaci broni jak i danych wywiadowczych. W związku z tym siły koalicji starają się wyłapywać przemytników, a armia USA regularnie neutralizuje pozycje bojowników w Jemenie, gdzie znajdują się wyrzutnie pocisków, dronów oraz obiekty służące do lokalizowania celów.

Idź do oryginalnego materiału