Słynne zielone dźwigi, będące symbolem Gdańska, znów pracują. Potężne maszyny, które są jednym z najbardziej charakterystycznych elementów panoramy miasta, będą też systematycznie modernizowane i remontowane. Wszystko dzięki stoczni Karstensen Poland, która zakupiła teren po Stoczni Gdańskiej i już rozpoczęła na nim budowę statków, a jednocześnie dostosowuje go do swoich potrzeb.
Duża część terenów i obiektów, które wcześniej były częścią Stoczni
Gdańskiej, została sprzedana deweloperom. w tej chwili od strony ulicy Jana z
Kolna, gdzie wcześniej mieściły się hale produkcyjne, można już oglądać
nowoczesne biurowce. Dlatego też mieszkańcy miasta mieli obawy związane
z najbardziej charakterystycznym terenem stoczniowym w ich bezpośrednim
sąsiedztwie – tym z siedmioma zielonymi dźwigami, które od dekad są
jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli miasta. Gdańszczanie bali
się, iż prędzej czy później zarówno dźwigi, jak i hala z kultowym
napisem „Stocznia Gdańska”, widocznym od ulicy i z przystanku Szybkiej
Kolei Miejskiej, znikną, a w ich miejsce wybudowane zostaną kolejne
szklane biurowce. Nic takiego na szczęście nie będzie miało miejsca. Na
najbardziej charakterystycznym stoczniowym terenie znów powstają statki.
Zielone dźwigi Kone ponownie pracują. Wszystko to dzięki stoczni
Karstensen Poland, która zakupiła cały teren właśnie po to, żeby
przywrócić mu jego podstawową funkcję – produkcyjną.
Stocznia pozostaje stocznią
Karstensen
Poland przez ostatnie lata produkował nowoczesne statki rybackie w
zakładzie produkcyjnym przy Nabrzeżu Indyjskim w Gdyni. Firma odczuwała
jednak potrzebę rozwoju. W zeszłym roku udało jej się zakupić teren
stoczniowy wraz ze znajdującą się na nim infrastrukturą w Gdańsku. To
otworzy Karstensenowi zupełnie nowe możliwości.
– Chciałbym
podkreślić i zapewnić, iż stocznia Karstensen zamierza tutaj budować
statki. W tej chwili trzy projekty są już w realizacji, na różnym
etapie. Pierwsze wodowanie spodziewane jest na początku września – mówi
Bartłomiej Kopczewski, zastępca dyrektora Karstensen Shipyard Poland,
kiedy stoimy w pobliżu słynnych zielonych dźwigów Kone, a dookoła nas
praca wre. Budowane są już statki, ale realizowane są także prace
infrastrukturalne.
– Mamy teraz dużo większe możliwości.
Teren w Gdańsku jest trzy razy większy niż w Gdyni. Poza tym w Gdyni
jesteśmy w pewien sposób limitowani bezpośrednim dojściem do nabrzeża.
Tutaj natomiast mamy możliwość wodowania statków z dwóch pochylni,
budowania kilku obiektów naraz. W związku z tym możliwości produkcyjne
są znacznie większe – tłumaczy zastępca dyrektora stoczni.
Remonty już trwają. Zielone dźwigi będą jak za czasów świetności
–
W chwili obecnej trwa dostosowywanie terenu produkcyjnego do
osiągnięcia pełnej zdolności produkcyjnej – realizowane są remonty, mniejsze
prace inwestycyjne – tłumaczy Kopczewski.
Jednym z najważniejszych
elementów infrastruktury na tym terenie jest siedem dźwigów 150- i
50-tonowych. Tym samym jedną z inwestycji, które trzeba było zaplanować i
wykonać w pierwszej kolejności, była wymiana łożyska obrotowego na
jednym ze 150-tonowych kolosów marki Kone.
– To bardzo
zegarmistrzowska robota – mówi Paweł Maśliński, kierownik transportu w
Karstensen Poland. – Polega na podtrzymaniu na trzech pompach całej
górnej części żurawia, wysunięciu łożyska obrotu, podczepieniu go pod
drugi żuraw i ściągnięciu na dół, oraz instalacji w to miejsce nowego
łożyska. Przygotowania zajęły około dwóch miesięcy – było to rozkręcanie
śrub, próby statyczne, pomiary, blokowanie żurawi, czekanie na
odpowiednią pogodę... – opowiada.
Ekipa monterów, którzy na
wysokości pracowali przy demontażu starego i montażu nowego łożyska, to
około 10 osób. Przez cały czas trwania operacji nad ich głowami wisiał
olbrzymi dźwig, podparty zaledwie trzema podporami i to zaledwie z
jednej strony, by umożliwić wyjęcie łożyska.
Planowanie
operacji zaczęło się jednak znacznie wcześniej, bo około sześciu
miesięcy temu. W tym czasie ekipa Karstensena musiała zmierzyć się z
dużą ilością zagadnień technicznych, pomiarów, zamówień, a choćby
problemów ze specjalnymi szpilkami, które niemiecka fabryka dostarczyła w
niewłaściwym rozmiarze. Wszystko wymagało czasu oraz odpowiednich
nakładów finansowych.
– Około dziesięciu dni po złożeniu
wszystkiego żuraw przystąpi do badań dozoru technicznego i wróci do
czasów świetności. Powinien nam służyć kolejne 30 lat – cieszy się Paweł
Maśliński. Zapewnia jednak, iż to nie koniec prac dotyczących słynnych
dźwigów stoczniowych. – Mamy harmonogram napraw, konserwacji i
modernizacji żurawi rozpisany na najbliższe 5-6 lat. Jeszcze w tym roku
powinniśmy wykonać kolejną wymianę łożyska na żurawiu 50-tonowym, który
jest obok, na tym samym podtorzu. W kolejnych latach czekają nas kolejne
trzy żurawie. W międzyczasie będziemy je myli, żeby wróciły do
oryginalnego koloru, czekają nas prace konserwatorskie, naprawa
obarierowania, podestów roboczych. Jest tego bardzo dużo. Musimy znaleźć
kompromis między utrzymaniem ciągłości produkcji a tymi serwisami –
tłumaczy kierownik transportu w stoczni Karstensen.
Nowoczesny zakład z poszanowaniem historii
Nie
tylko dźwigi wymagają uwagi. Cały teren trzeba dostosować do potrzeb
nowoczesnego zakładu produkcyjnego. Niektóre obiekty infrastrukturalne,
które przez lata nie były remontowane i konserwowane, potrzebują
modernizacji. Na miejscu już realizowane są prace remontowe pomieszczeń dla
pracowników i biur. Jak mówi Kopczewski, stoczni zależy na tym, żeby
warunki socjalne były na możliwie wysokim poziomie. Na co dzień korzysta
z nich w tej chwili ponad 200 osób, które już budują tutaj statki.
–
Docelowo cała produkcja zostanie przeniesiona z Gdyni do Gdańska w
połowie roku. Będzie tutaj pracować docelowo około 700 osób
reprezentujących różne specjalności – mówi zastępca dyrektora stoczni
Bartłomiej Kopczewski.
Karstensen Poland planuje już także inne najważniejsze inwestycje.
–
Chcemy w przyszłości wybudować częściowe zadaszenie pochylni B1.
Poprawimy przez to warunki pracy przy wyposażaniu statków, a
jednocześnie ograniczymy wpływ prac stoczniowych na otaczające
środowisko. Po drugie, planujemy powstanie obiektu do obróbki i
prefabrykacji wstępnej, czyli palenia blach, formowania i gięcia, oraz
prefabrykacji wstępnej,w którym odbywać się będą także zrobotyzowane
procesy – tłumaczy Kopczewski.
Dzięki temu ciąg technologiczny
w gdańskim zakładzie Karstensen Poland będzie prosty – sekcje i bloki
statków będą powstawały w hali i na placach prefabrykacyjnych. Następnie
będą przewożone platformami samojezdnymi w okolice żurawi. Tam będą
wykańczane i składane w całość, a następnie wodowane.
Teren
stoczniowy zakupiony przez Karstensen Poland jest objęty nadzorem
konserwatora zabytków. To jednak nie jest dla firmy żadną przeszkodą, bo
jej celem jest przywrócenie obiektom ich podstawowej funkcji
produkcyjnej z poszanowaniem dla legendy i historii tego miejsca.
–
Chcielibyśmy, żeby wszyscy mieszkańcy Gdańska wiedzieli, iż ten teren
żyje, iż to jest teren produkcyjny, tak jak było to w przeszłości.
Wiemy, iż środowisko gdańskie trzyma za nas kciuki i kibicuje nam, żeby
ten teren stricte produkcyjny w dalszym ciągu pracował, budował statki i
był niejako wizytówką tej części Gdańska – zapewnia zastępca dyrektora
stoczni. – Współpracujemy ściśle z wojewódzkim konserwatorem zabytków.
Ponieważ jest to obszar objęty ochroną musimy wiele rzeczy wspólnie
uzgadniać. Chcemy elementy historyczne w pełni zachować, odrestaurować,
przywrócić im dalszy wygląd – tłumaczy.
W ten sposób
zachowane zostaną nie tylko duże elementy infrastruktury, jak wspomniane
dźwigi, które czeka jeszcze m.in. odrdzewianie, ale także wszystkie
historyczne tabliczki informacyjne i BHP, stojące na terenie zakładu.
Zostaną one ponownie odmalowane.
Kolejny istotny historyczny
element znajduje się na fasadzie hali produkcyjnej. Widać go z daleka – z
ulicy i przystanku Szybkiej Kolei Miejskiej.