Czego polska branża stoczniowa oczekuje od nowego rządu? Jakie działania pomogłyby sektorowi rozwijać się i przezwyciężyć obecne problemy? O tym dyskutowali podczas ostatniego w tym roku zjazdu członkowie Polskiego Forum Technologii Morskich.
Ostatni w tym roku zjazd Polskiego Forum Technologii morskich odbył się 15 grudnia w Gdańsku. Spotkanie podzielone było na trzy części. Najpierw chętni zebrali się w siedzibie stoczni Karstensen Shipyard Poland. Zostali oprowadzeni po zakładzie przez dyrektora stoczni Tomasza Mulicę i jego pracowników. Członkowie PFTM mogli na własne oczy przekonać się, jakie zmiany na terenie wprowadza Karstensen po przeprowadzce z Gdyni.
Dwie godziny później członkowie PFTM w dużo większej już grupie zasiedli w sali konferencyjnej hotelu Hilton w Gdańsku. Czekała na nich część merytoryczna zjazdu. Rozpoczął ją prezes Zarządu PFTM Mateusz Kowalewski, który przywitał zebranych i podziękował za dołączenie nowym członkom. Następnie oddał głos Tomaszowi Mulicy, dyrektorowi stoczni Karstensen Shipyard Poland, który przedstawił pierwszą prezentację. Mulica opowiedział o historii Karstensena w Polsce, tajnikach operacji przeprowadzki z Gdyni do Gdańska oraz planach rozwoju na nowym terenie. Drugą prezentację poprowadzili wspólnie Krzysztof Wojtowicz i Dominika Alicka, którzy omówili nowe zasady, programy i możliwości wspierania inwestycji w sektorze stoczniowym i offshore, przedstawiając m.in. „mapę drogową finansowania” pokazującą, jak przygotować się do wykorzystania konkretnych instrumentów finansowych. Igor Nagraba z Polskiej Strefy Inwestycji i Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej opowiadał o możliwościach związanych ze zwolnieniem z podatku dochodowego w branży morskiej, w szczególności budownictwa okrętowego. Ostatnia prezentacja należała do Międzynarodowych Targów Gdańskich. Rozpoczął ją Mateusz Lis, który przedstawił szczegółowe podsumowanie targów BaltExpo, a także związane z nim plany na najbliższy czas, a także na kolejną edycję, która odbędzie się w 2025 roku. W międzyczasie na sali pojawił się prezes MTG Andrzej Bojanowski, który streścił filozofię towarzyszącą organizatorom BaltExpo i podziękował zaangażowanym firmom branży morskiej za współpracę.
Kolejnym punktem spotkania był panel
dyskusyjny, podczas którego uczestnicy poszukiwali odpowiedzi na pytania
o to, czego branża stoczniowa oczekuje od nowego rządu, jakie jego
działania odniosłyby pozytywny skutek dla sektora. O to Mateusz
Kowalewski pytał Marka Siemaszkę (stocznia Safe), Grzegorza Strzelczyka
(Lotos Petrobaltic), Krzysztofa Kulczyckiego (Crist), Arkadiusza Świecha
(Zachodniopomorski Klaster Morski) i Przemysława Hoffmanna (Promap). Ze
sceny padło kilka ciekawych, ważnych stwierdzeń.
Marek
Siemaszko zwrócił uwagę, iż pomimo szumnych zapowiedzi, sektor offshore
nie wygenerował żadnego ruchu w polskich stoczniach, a local content
jest na zawstydzającym poziomie. Szef stoczni Safe mówił także o
niepewności związanej z kosztami nośników energii oraz konkurencji, jaką
prywatnym stoczniom robią dotowane przez państwowe zamówienia firmy z
kapitałem państwowym.
– Myślę, iż podstawową rzeczą jest
typowo rynkowa gra, o ile chodzi o sektor przemysłu okrętowego, czyli
równość, żeby nie było pewnych dysproporcji pomiędzy przedsiębiorstwami,
które są z udziałem Skarbu Państwa, a przedsiębiorstwami, które są z
udziałem kapitału prywatnego. Kolejna rzecz to jest wytworzenie popytu
wewnętrznego, bo wydaje się, iż to powinno być stymulatorem rozwoju
sektora stoczniowego. Nieźle radzimy sobie na rynkach zagranicznych, ale
ewidentnie odczuwalny jest brak zamówień z tego sektora państwowego u
nas wewnątrz w kraju – postulował Siemaszko. – Nie chodzi o bezpośrednią
pomoc dla sektora stoczniowego, a o to, żeby pomóc podmiotom, które
zarządzają infrastrukturą, w ich inwestycjach, w ich rozwoju, po to,
żeby wytworzyć zamówienia dla przemysłu stoczniowego. No i istotną
rzeczą jest też na pewno stabilność prawa, która będzie powodowała, iż
wszyscy zainteresowani całym łańcuchem kooperacji i realizacji projektów
będą pewni, co ich spotka w najbliższych latach – mówił Siemaszko.
Grzegorz Strzelczyk, prezes Lotos Petrobaltic, na pytanie o to, co powinni zrobić politycy w najbliższej kadencji, odpowiedział krótko: „nie przeszkadzać”. Stwierdził, iż o ile sektorowi da się stabilne warunki do działania, to firmy sobie z resztą poradzą. Przypomniał także, iż Lotos Petrobaltic jest jedną z niewielu firm, które zaangażowały się w zamówienia nowych jednostek pływających na potrzeby offshore, na początku w postaci trzech CTV.
– Jak państwo też wiecie, mamy
partnera zagranicznego, z których jesteśmy w bezpośrednim kontakcie.
Śledząc rynek statków instalacyjnych, czy to heavy liftów, czy
jack-upów, cały czas analizujemy go i w dalszym ciągu projekt
ewentualnej budowy dużych jednostek jest otwarty i aktualny. Nasz
partner miał zarezerwowane sloty stoczniowe w Chinach, ale w związku z
postawą Chin wobec wojny na Ukrainie, zrezygnował z nich. Z tego, co
wiem, tenże armator szuka nowych możliwości realizacyjnych w Europie, w
tym w Polsce – mówił Grzegorz Strzelczyk. Podkreślił także ponownie, iż
sektorowi potrzeba stabilnych przepisów i jak najmniej zaskakujących
zmian ze strony prawodawców.
Krzysztof Kulczycki ze stoczni Crist również mówił o niekorzystnych decyzjach polityków.
–
Byliśmy bardzo blisko dogadania się na budowę jack-upa. Mieliśmy już
ustalone pewne techniki. W pewnym momencie decyzją polityczną okazało
się, iż nic nie robimy. Straciliśmy trzy lata. W końcu statku nikt nie
zbudował – opowiadał prezes Crist. – Kiedy deweloperzy byli bardziej
zainteresowani polityką niż rzeczywistym biznesem i wykonaniem tychże
instalacji, zwinęliśmy cały swój majdan do rozmów z deweloperami i
zaangażowaliśmy się tylko i wyłącznie w rynek statków do obsługi farm
wiatrowych, elementów cruiserów, jak również statków niezwykle
skomplikowanych i technicznych – opisywał Krzysztof Kulczycki.
Prezes
stoczni Crist także podkreślił wagę ustabilizowania cen energii i
gazów. Powiedział również, iż jedną z najważniejszych spraw jest
wykreślenie z ustawy prawa pierwokupu przez państwo wszystkich udziałów
firm znajdujących się w obrębie portów polskich.
– Poprzednio
ustawa mówiła o prawie pierwokupu przez porty terenów, gdyby firmy
chciały je sprzedać. Dzisiaj ustawa mówi, iż o ile jakakolwiek firma
będzie chciała odstąpić swoje udziały, wziąć klienta ze zwiększeniem
kapitału, to decyzję o tym podejmuje Skarb Państwa. To była ustawa
przygotowująca de facto do nacjonalizacji całego polskiego sektora
stoczniowego – mówił Kulczycki. – Myśmy interweniowali w grudniu, w
styczniu, kiedy była wzmianka w tej ustawie. Wysłaliśmy odpowiednie
dokumenty. I co? Wszystko zawisło na haku. Życzyłbym sobie, żeby
naprawdę zajęto się bardziej przygotowaniem gospodarki, niż
przeszkadzaniem naszej produkcji stoczniowej – postulował.
Podobne
zdanie miał Arkadiusz Świech reprezentujący Zachodniopomorski Klaster
Morski. Wytknął on państwu, iż dotuje niektóre firmy zamawiając u nich
jednostki za zawyżone ceny.
– Różnimy się od stoczni, które
nie są rynkowe. Są bardziej budżetowe, czy budżetowo-rynkowe, ponieważ
mogą produkować dla Skarbu Państwa. A Skarb Państwa de facto przepłaca
dwa, trzy razy za te jednostki. Po prostu w tym momencie władza nie
czuje tego rynku.
Wspomniał także o omawianym wcześniej prawie pierwokupu terenów portowych.
–
o ile chodzi o tę możliwość pierwokupu, o ile ona zostanie, to firmy
stoczniowe i właściciele zostaną w zasadzie odwłaszczeni i będziemy mieć
po prostu wyłącznie stocznie budżetowe – mówił.
Przemysław
Hoffmann z firmy Promap zwrócił uwagę, iż w ciągu ostatnich 8 lat
podejmowano pewne próby zainteresowania się sektorem stoczniowym, czy
ogólnie gospodarką morską, ale skutki tego były niewielkie dla stoczni.
–
Generalnie polska polityka w zakresie przemysłu okrętowego bardzo mocno
kuleje. W ciągu ostatnich 8 lat ktoś zauważył ten problem i powstało
ministerstwo, które potem zlikwidowano. Pamiętam te projekty, które
ogłaszano przed ośmioma laty. W zasadzie tylko przekop Mierzei Wiślanej
został zrealizowany i chyba nie był najbardziej efektywny pod względem
ekonomicznym. W związku z tym uważam, iż podstawową kwestią jest to,
żeby wykreować narzędzia pomocy armatorom, którzy będą chcieli i
potrzebowali jednostek – mówił Hoffmann. – o ile mówimy o programie
Zielona Europa, to miejmy świadomość tego, iż armatorzy zostaną zmuszeni
do zmiany swojej floty. To jest oczywiste. o ile będą zmieniali swoją
flotę, to będą chcieli skorzystać z określonych narzędzi, które pomogą
im to sfinalizować. To też jest oczywiste. Problem polega na tym, żeby
stworzyć takie narzędzia, które w zamian za dopłaty do modernizacji tej
floty zagwarantują, iż ta flota będzie modernizowana w Europie. Według
mnie największym błędem, jaki może się stać, to jest to, iż pieniądze
zostaną wydane z Europy, a popłyną do Azji. W związku z tym ja oczekuję
od nowego rządu, iż będzie się tym interesował.
Przemysław
Hoffmann powiedział również, iż chciałby, by w rządzie znalazły się
osoby, które będą „rozumieć istotę funkcjonowania przemysłu
stoczniowego” i będą pomagać go reprezentować na arenie międzynarodowej.
Ciekawe spostrzeżenia popłynęły także z sali. Pytania i
wypowiedzi członków PFTM w dużej mierze skupiały się wobec problemu
dbania o wizerunek branży stoczniowej, wspólny, spójny przekaz oraz
marketing w związku z nikłą wiedzą opinii publicznej na temat polskich
stoczni. Postulowano utworzenie jednej grupy lobbingowej, wybranej i
reprezentującej wszystkie branżowe stowarzyszenia, która miałaby za
zadanie prowadzenie dialogu z rządem w imieniu obu ośrodków stoczniowych
w Polsce – pomorskiego i zachodniopomorskiego.
Wieczór zakończyła część nieformalna - członkowie PFTM mieli okazję złożyć sobie świąteczne i noworoczne życzenia przy lampce prosecco oraz porozmawiać przy kolacji.