Od kilku miesięcy realizowane są próby morskie nowego okrętu Marynarki Wojennej Ukrainy. Teraz miał nastąpić ich istotny etap, czyli testy znajdujących się na nim systemów oraz uzbrojenia, przeznaczonych do zwalczania celów powietrznych i nawodnych. Ma to także stanowić dowód, iż choć kraj skutecznie wykorzystuje pojazdy bezzałogowe, dąży także do odbudowy sił okrętowych.
Jak poinformował 10 listopada na portalu Facebook dowódca Marynarki Wojennej Ukrainy, adm. wiceadmirał Ołeksij Nejiżpapa, korweta Iwan Mazepa przeszła pomyślnie testy, w trakcie której sprawdzano w praktyczny sposób jej armatę morską oraz system obrony bezpośredniej (CIWS). Podkreślił też, iż jednostka jest wyposażona w nowoczesne systemy uzbrojenia, które znacząco podnoszą jego zdolności bojowe.
Prowadzone od maja tego roku próby morskie mają pozwolić na sprawdzenie zaimplementowanego wyposażenia, dzięki czemu stoczniowcy mogą na bieżąco wprowadzać poprawki i reagować na wszelkie trudności. Prace mają się skupiać na zapewnieniu maksymalnej wydajności systemów i skutecznej obrony okrętu. W szczególności miały zostać wzmocnione środki obrony powietrznej. W lipcu ukraińskie władze po raz pierwszy zaprezentowały nowy okręt w trakcie bytności na morzu.
„Iwan Mazepa to nie tylko najnowsza technologia, ale także symbol niezłomności ukraińskiej floty. Rośnie pewność co do naszych sił, a my jesteśmy gotowi na nowe wyzwania wojny. Ukraina jest państwem morskim, zdolnym stawać naprzeciw wszelkim zagrożeniom”, podkreślił wiceadmirał na Facebooku.
Testy uzbrojenia zostały zaprezentowane także w materiale wideo, na którym widać m.in. strzelanie z armaty morskiej.
Korweta Hetman Iwan Mazepa jest jedną z dwóch, które ukraiński rząd zamówił w tureckiej stoczni jeszcze przed wybuchem wojny w lutym 2022 roku. Mimo trwania konfliktu budowa postępuje, a pierwsza jednostka może zostać przekazana zamawiającemu choćby w przyszłym roku. Okręt opiera się na platformie Ada, będącej wzorem także dla tureckich, malezyjskich i pakistańskich korwet.
Długość jednostki wynosi prawie 100 metrów, natomiast wyporność to 2 300 ton. Załoga ma liczyć 93 osoby z możliwością jej zwiększenia do 106 w zależności od celów misji. Korweta ma zostać dostosowana do działań wielozadaniowych, jednocześnie pojawiają się głosy o nacisku na działania w zakresie zwalczania okrętów podwodnych, ale też użycia rakiet przeciwokrętowych. Uzbrojenie stanowią stanowią armata morska 76 mm OTO Melara Super Rapid i system obrony bezpośredniej 35 mm, Millennium lub Korkut, a także ośmiokomorowy system wyrzutni (VLS), zdolny do wystrzeliwania pocisków takich jak ukraińskie Neptun, amerykańskie Harpoon, norweskie NSM (Naval Strike Missile, używane m.in. przez Polskę) i tureckie Armace. Oprócz tego okręt ma posiadać torpedy do zwalczania okrętów podwodnych (ZOP) Murene 90 Impact, a także hangar i lądowisko do obsługi helikopterów S-70B Seahawk ASW i bezzałogowych statków powietrznych (UAV).
Obok prób morskich Hetmana Iwana Mazepy realizowane są też prace stoczniowe nad drugą korwetą tej serii, Hetman Iwan Wychowski, zwodowana w sierpniu tego roku. Pozostaje pytanie, jakie będzie przyszłe miejsce ich stacjonowania, biorąc pod uwagę, iż Turcja raczej nie przepuści przez Cieśninę Bosforską ani rosyjskich, ani ukraińskich okrętów. Oprócz tego, mimo swojego uzbrojenia, pojedyncze mogą stanowić cel dla rosyjskich okrętów, samolotów i dronów. Potencjalnie mogą zostać wysłane do Wielkiej Brytanii, gdzie w porcie Portsmouth stacjonują aktualnie dwa niszczyciele min typu Sandown, przekazane Ukrainie w ubiegłym roku. Tam też trwa szkolenie ukraińskich załóg. Może się też okazać, iż Kijów porozumie się z Ankarą w kwestii stacjonowania okrętów na tureckich wodach i tam ich szkolenia pod okiem sił morskich tego państwa. Wiele też zależy od tego, jak długo potrwa konflikt na Ukrainie.
Obecność ukraińskiej korwety na morzu przypomina, iż kraj posiada aspiracje morskie także w kontekście odbudowy swojej marynarki wojennej, która utraciła wiele okrętów w momencie aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku oraz po wybuchu wojny 8 lat później. Mimo braku potencjału okrętowego, kraj skutecznie wykorzystywał siły powietrzne oraz nawodne bezzałogowce przeciwko rosyjskiej Flocie Czarnomorskiej. Stąd wielu komentatorów i entuzjastów dronów w Polsce przyjmowało punkt widzenia, iż „okręty to przeżytek”, a wzorem Ukrainy kraj powinien inwestować w podobne uzbrojenie, rezygnując z fregat czy też okrętów podwodnych. Jak się okazuje jednak, rząd w Kijowie stara się patrzeć perspektywistycznie i planuje rozwijać marynarkę wojenną także w oparciu o duże jednostki załogowe.
Przypomnijmy, iż w ubiegłym roku do służby wcielono wspomniane dwa niszczyciele min typu Sandown, przekazane przez Wielką Brytanię. Są to Czernihów (M310) i Czerkasy (M 311), które biorą regularnie udział w ćwiczeniach morskich na Morzu Północnym. W planach jest też przekazanie dwóch podobnych jednostek typu Alkmaar, które są wycofywane ze służby w siłach morskich Holandii i trwa proces dostosowania ich do ukraińskich potrzeb. Szkolenie załóg miało się rozpocząć w II poł. 2023 roku. Okręty mają wejść w skład Sił Morskich Ukrainy do 2025 roku. Ponadto jeszcze w styczniu 2022 roku ukraiński parlament przyjął ustawę "O ratyfikacji umowy ramowej między rządem Ukrainy a rządem Wielkiej Brytanii w sprawie oficjalnego wsparcia kredytowego na rzecz rozwoju zdolności Marynarki Wojennej Ukrainy". Umowa przewiduje udzielenie oficjalnego wsparcia stronie ukraińskiej w formie kredytów nieprzekraczających 1,7 mld funtów na sfinansowanie również wspólną budowę ośmiu okrętów rakietowych proj. P50-U, dostawę i instalację systemów uzbrojenia na istniejących okrętach, a także wspólną budowę fregaty.