Polska jednym z ostatnich państw w Europie budujących duże zbiorniki retencyjne

5 godzin temu
Zdjęcie: Polska jednym z ostatnich państw w Europie budujących duże zbiorniki retencyjne


Polska to jeden z ostatnich państw w Europie, które budują nowe duże zbiorniki retencyjne – powiedział w rozmowie z PAP geograf z Uniwersytetu Szczecińskiego, dr Dominik Paprotny. Obszary retencyjne pozostawione bez żadnej infrastruktury pod kątem zalewania są w tej chwili najbardziej pożądane – dodał.

Na początku października resort infrastruktury poinformował o podpisaniu umowy na przygotowanie dokumentacji projektowej dla budowy zbiornika Kamieniec Ząbkowicki, który ma zabezpieczać Dolny Śląsk przed przyszłymi powodziami. Kilka dni później minister infrastruktury Dariusz Klimczak przekazał, iż zakończył się remont Zbiornika Topola, a Wody Polskie ogłosiły przetarg na dokumentację budowy nowego zbiornika w Stroniu Śląskim. Podczas ubiegłorocznej powodzi wał ziemny zbiornika Stronie Śląskie został rozmyty przez spiętrzone wody rzeki Morawki. Woda wdarła się do miast położonych poniżej, czyniąc wielkie zniszczenia.

Zbiornik retencyjny to konstrukcja przeznaczona m.in. do gromadzenia nadmiaru wody w okresie nasilonych opadów i zagrożenia powodziowego. W okresach suszy jest on oddawany do środowiska. Pozwala to chronić tereny przed zalaniem, a w czasie suszy umożliwia wykorzystanie nagromadzonej wody do nawadniania czy celów gospodarczych. Zbiorniki zaopatrują także mieszkańców dużych aglomeracji miejskich w wodę pitną i energię. Planowany obiekt w Kamieńcu Ząbkowickim będzie należał do tzw. dużych zbiorników, czyli takich z zaporą o wysokości powyżej 15 metrów.

Według dr Dominika Paprotnego Polska jest jednym z ostatnich państw w Europie, który jeszcze próbuje chronić się przed powodziami z użyciem dużych, stałych zbiorników przeciwpowodziowych.

– Polska była trochę spóźniona z budową zbiorników retencyjnych. Mamy mniejszy stopień transformacji całej naszej sieci rzecznej w porównaniu z Europą – funkcjonowania, obiegu hydrologicznego – co może być pozytywne albo negatywne, w zależności od punktu widzenia. Są dosyć skrajne poglądy na to, czy tak naprawdę duże, stałe zbiorniki retencyjne są potrzebne – powiedział PAP dr Paprotny.

– W Europie niemal zaprzestano budowania stałych zbiorników retencyjnych. Ich adekwatnie od lat 90. się nie buduje – dodał ekspert i zaznaczył, iż wpływają na to dwa czynniki. Pierwszy z nich to negatywny wpływ na środowisko naturalne. – Chodzi o to, iż jest to potężna ingerencja w środowisko i obieg wody, a każda taka ingerencja nie jest korzystna – wyjaśnił.

– Drugi aspekt jest taki, iż jest to już potężna infrastruktura w Europie, która obejmuje około 1,5 tys. dużych zbiorników i wymaga utrzymywania. Starzeje się i ma swój określony czas życia. Zbiornik musi być utrzymywany, ma też swój okres użyteczności. Powstaje więc duży problem – co robić, kiedy taki zbiornik osiągnie kres swojego życia – a to jest problem jeszcze większy niż jego zbudowanie – zaznaczył.

Jak ocenił rozmówca PAP, w tej chwili dominującym trendem jest tworzenie obszarów zalewowych, możliwie zbliżonych do warunków naturalnych.

– To znaczy bez tworzenia twardych struktur, które by w jakiś sposób zbierały wodę albo ograniczały jej przepływ, ponieważ także i wały przeciwpowodziowe są – podobnie jak zbiorniki – często dużą ingerencją w naturalny obieg wody – powiedział. Dodał, iż wały przeciwpowodziowe powodują, iż woda nie jest w stanie rozlewać się tam, gdzie rozlewałaby się naturalnie, musi spłynąć niżej, generując większe zagrożenie powodziowe w niższych partiach rzeki.

– Jednak odtworzenie naturalnych obszarów w gęsto zaludnionej Europie jest trudne. Stąd dążenie do tego, żeby można było odtwarzać naturalne tereny zalewowe i pozwalać, żeby w trakcie powodzi one wypełniały się i chroniły teren niżej położony. Także stosowanie raczej adaptacji na poziomie bardzo lokalnym, indywidualnym, adaptacja samych budynków, tworzenie tymczasowych barier w trakcie powodzi czy też w skrajnych przypadkach relokacja osób z najbardziej zagrożonych miejsc – wytłumaczył ekspert.

Według Paprotnego na obszarze budowy zbiornika Kamieniec Ząbkowicki już istnieje cała kaskada zbiorników. – Być może nie jest to aż tak duża zmiana w porównaniu z miejscami, w których cały bieg rzeki byłby naturalny. Bardziej bym tu zwracał uwagę na to, na jakie prawdopodobieństwo wystąpienia powodzi zostały obliczone parametry zbiornika i czy była brana pod uwagę możliwość przyszłych zmian klimatycznych, a także zmian użytkowania ziemi powyżej zbiornika, które mają wpływ na to, jak wysokie i jak gwałtownie mogą się pojawić fale powodziowe w takim zbiorniku. Zbiornik sam w sobie jest częścią większego układu – wyjaśnił.

Jak zaznaczył geograf, zbiorniki retencyjne stale piętrzą wodę, ale są także zbiorniki, które są suchymi zbiornikami przeciwpowodziowymi, jak np. skutecznie wykorzystany podczas zeszłorocznej powodzi zbiornik Racibórz Dolny na Odrze. – Inny zbiornik, Morawka w Stroniu Śląskim, pękł – to był suchy zbiornik, który na co dzień jest pusty i nie jest aż taką ingerencją – powiedział.

– Istnieją też naturalne obszary retencyjne, które są pozostawione bez żadnej infrastruktury pod kątem zalewania. Przy czym ta ostatnia rzecz jest dzisiaj największym przedmiotem zainteresowania w Europie, ale też trudniejsza do wdrożenia ze względu na problem ze znalezieniem nieużytkowanego miejsca – zaznaczył Paprotny.

Według eksperta w Polsce są obszary, które ze względu na ryzyko powodzi były już od dłuższego czasu pozostawione puste. Zdarzają się też tereny, które przez bardzo długi czas były pozostawiane, a nagle zostały zabudowane. – Mamy chociażby przykład powodzi z 1997 i 2010 r. we Wrocławiu, gdzie tereny dzielnicy Kozanów – historycznie pozostawione puste jako właśnie teren zalewowy – zabudowano i odcięto wałem przeciwpowodziowym. Później okazało się, iż niewystarczająco i zostały one zalane – powiedział. – Oczywiście tego typu przykłady są znane z całej Europy i dotyczą nie tylko terenów nadrzecznych, ale także nadmorskich – podsumował.

Na stronie internetowej Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, które zarządza większością kluczowych zbiorników retencyjnych w kraju, można przeczytać, iż Polska należy do najuboższych w zasoby wodne państw w Europie.

Dyrektor Departamentu Przygotowania i Realizacji Inwestycji w Wodach Polskich Przemysław Sobiesiak, cytowany na stronie internetowej gospodarstwa, wskazuje, iż wpływ budownictwa hydrotechnicznego na środowisko niekoniecznie musi być negatywny.

Jak tłumaczy Sobiesiak, przy przyjęciu odpowiednich założeń i rozwiązań technicznych na etapie planowania i projektowania infrastruktura hydrotechniczna może poprawić stan środowiska naturalnego. – Pozwala ona na stabilizację poziomu wody w korycie rzeki oraz wody gruntowej na obszarach do niej przyległych, co zapewnia dostęp do wody ludziom, faunie i florze – zaznaczył.

Pod administracją Wód Polskich znajduje się 41 najważniejszych zbiorników retencyjnych na terenie kraju. Państwowe Gospodarstwo Wodne współpracuje także z podmiotami zarządzającymi kolejnymi 9 dużymi obiektami, w tym największym zbiornikiem w Polsce – Jeziorem Solińskim na rzece San. Łączna pojemność wspomnianych zbiorników to prawie 3,5 mld m sześc. wody.

Wody Polskie informują, iż poza mokrymi zbiornikami na południu Polski znajduje się także 30 suchych zbiorników przeciwpowodziowych, które mogą zmagazynować dodatkowo ponad 277 mln m sześc. wody. Wszystkie z nich znajdują się pod zarządem Wód Polskich.

We wrześniu br. dr Dominik Paprotny otrzymał ponad 6 mln zł z programu grantowego Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych (ERC) na projekt dotyczący ryzyka powodzi w erze zmian klimatycznych. Badania zaplanowane są na 5 lat. Projekt będzie łączył wiedzę z różnych dyscyplin, od nauk o Ziemi po ekonomię i socjologię.

Powódź z września 2024 r. największe straty wyrządziła na Dolnym Śląsku w Kotlinie Kłodzkiej, m.in. w gminach Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie, Bystrzyca Kłodzka i Kłodzko. Straty w woj. dolnośląskim, według szacunków z połowy października 2024 r., wyceniono na co najmniej 5 mld zł. W regionie uszkodzonych lub zniszczonych zostało ponad 5,2 tys. budynków mieszkalnych, a powódź bezpośrednio dotknęła ponad 162 tys. mieszkańców Dolnego Śląska.

źródło; PAP / fot: Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie

Idź do oryginalnego materiału