UE na rozdrożu: ambitny cel klimatyczny czy hamulec gospodarczy?

19 godzin temu
Zdjęcie: cel klimatyczny


Jak pogodzić walkę z kryzysem klimatycznym z realiami gospodarki i polityki — z tym dylematem mierzy się Unia Europejska. Jak przekazuje agencja Reuters, przywódcy państw unijnych zgodzili się na wyznaczenie nowego celu redukcji emisji do 2040 roku.

Ambitny czy zbyt odważny plan?

W Brukseli przywódcy państw Unii Europejskiej ustalili, iż będą kontynuować prace nad nowym celem klimatycznym: redukcją emisji gazów cieplarnianych o 90% do 2040 roku. To krok w stronę osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku, która według naukowców jest niezbędna, aby uniknąć najdotkliwszych skutków globalnego ocieplenia.

Jak informuje agencja prasowa Reuters, nowy cel ma stać pomiędzy obecnym zobowiązaniem do redukcji emisji o 55% do 2030 roku, a całkowitym odejściem od emisji netto dwie dekady później. Szczegóły mają zostać dopracowane na spotkaniu ministrów 4 listopada.

— „Nikt z nas nie kwestionuje celu, jakim jest ochrona klimatu. Wszyscy jesteśmy zdania, iż należy to połączyć z konkurencyjnością europejskiego przemysłu” — podkreślił kanclerz Niemiec, Friedrich Merz.

To niełatwe zadanie, bo jak przyznali dyplomaci, nie udało się rozwiązać kilku istotnych sporów. Chodzi między innymi o to, w jakim stopniu kraje będą mogły wykorzystywać zagraniczne kredyty węglowe, by wypełniać własne zobowiązania.

Warunkowe „tak”

Przywódcy zgodzili się kontynuować, jednak do projektu dopisali kilka „bezpieczników”. W konkluzji szczytu zapisano, iż cel na 2040 rok powinien zawierać klauzulę rewizyjną. Ta miałaby pozwolić na złagodzenie celu, w przyszłości, jeżeli sytuacja gospodarcza lub technologiczna będzie tego wymagać.

Jak przekazuje Reuters, taki zapis forsowały przede wszystkim Polska i kilka państw Europy Środkowej, które obawiają się, iż transformacja energetyczna może być zbyt kosztowna i uderzyć w mniej zamożne społeczeństwa.

Z kolei kraje Europy Zachodniej i Północy – gdzie transformacja postępuje szybciej – są bardziej optymistyczne, choć również domagają się elastyczności. Martwią się między innymi tym, iż ich lasy coraz gorzej pochłaniają dwutlenek węgla z powodu pożarów i susz. Przywódcy zgodzili się, iż jeżeli przyroda „zawiedzie”, to inne sektory gospodarki nie będą musiały nadrabiać za nią utraconych redukcji.

Finanse, Chiny i polityka

Listopadowe rozmowy maja skupić się na finansowaniu i elastyczności. To właśnie finanse — obok ambicji — będą decydować o tempie zmian.

Holenderski premier Dick Schoof zapewnił, iż Unia nie porzuci swoich celów.

— „Jesteśmy na dobrej drodze do realizacji celu na 2030 rok, ale musimy zadbać, by kolejne były wykonalne dla obywateli i przedsiębiorstw” – powiedział Schoof.

Na drodze do porozumienia stoją nie tylko kwestie wewnętrzne. Bruksela musi reagować na rosnącą konkurencję gospodarczą z Chin i politykę USA. Przewodnicząca Komisji Europejskiej — Ursula von der Leyen — przekonywała liderów, iż zielona transformacja to szansa, a nie zagrożenie.

— „To ogromna szansa biznesowa dla Europy. Aby ją wykorzystać, potrzebna jest determinacja i odwaga w starciu z konkurencją, zwłaszcza z Chinami” – napisała Ursula von der Leyen w liście do przywódców.

Przewodnicząca zapowiedziała jednocześnie korekty niektórych przepisów klimatycznych, by złagodzić napięcia. Komisja Europejska ma między innymi wzmocnić unijny podatek graniczny od emisji CO₂ oraz kontrolować ceny w nowym systemie handlu emisjami dla paliw transportowych. Nie wykluczono też zmian w zakazie sprzedaży aut spalinowych od 2035 roku.

Czas ucieka

Unia Europejska już raz spóźniła się z wyznaczeniem celu – nie zdążyła przed październikowym terminem ONZ. Teraz stara się nadrobić stracony czas, by na szczycie klimatycznym COP30 przedstawić spójną wizję działań.

Polityczna rzeczywistość staje się coraz bardziej wymagająca. W wielu krajach nastroje antyklimatyczne rosną. Jednak to może być ostani moment, aby uratować naszą planetę.

Fot. pixabay

Idź do oryginalnego materiału